Dzisiaj wracamy jeszcze na chwile do luźnych rozważań związanych z Prometeuszem (moja recenzja – opinia na temat tego filmu dostepna jest tutaj). Alien Ridley’a Scotta, choć nie był spektakularnym sukcesem kasowym, zainspirował wiele różnych filmów, które wykorzystywały elementy fantastyki naukowej w ramach horroru. Większość tych produkcji była raczej nisko budżetowa i zresztą o jednej już tutaj pisałem. Galaxy of Terror na ich tle wyróżniał się jednak może nie tyle wyższym budżetem, co skalą i zdecydowanie bardziej rozbudowaną warstwą filozoficzną filmu. Był to oczywiście raczej marny film, który sam z siebie nigdy nie zostałby zapamiętany. Jednak w porównaniu do innych obco-podobnych produkcji był on bardzo intrygujący i przynajmniej pewne pozytywy można w nim znaleźć.
Warto jednak zaznaczyć, że Galaxy of Terror nie odnosił się nijak do jednego z ważniejszych elementów Aliena, czyli warstwy seksualnej. Mamy oczywiście scenę erotyczną z larwą, ale jest ona jedynie sposobem na pokazanie nagości i fabularnie nie ma większego znaczenia. W przypadku filmu Scotta wyraźne seksualne nacechowanie opowieści jest robione równolegle z praktycznym brakiem jakiegokolwiek typowego dla horrorów obdzierania bohaterek z ich strojów. Warto tutaj wskazać, że jednym z ważniejszych dla filmu elementów był gwałt dokonany przez facehuggera na jednym z członków załogi i późniejsze „zapłodnienie go”. Od razu jednak rzuca się w oczy ciekawa cecha filmu. Poza trzecią częścią Obcego, to nie kobiety są zapładniane i rodzą Xenomorfy, a mężczyźni. Tutaj Prometeusz jest niejako wyrównaniem racji, gdyż to pani doktor Elizabeth Shaw jest nosicielką proto-obcego.
W tym filmie mamy do czynienia zresztą z bardzo skrótowo potraktowanym klasycznym wątkiem fabularnym. Kobieta, która chce ciąży otrzymuje ją w nie takiej formie, jakiej chciałaby. Strach przed pasożytem jest tym większy, że nie jest on naturalnego pochodzenia. Jest to monstrum. Taki oto strach przed tym, co ma wyjść z ciała matki jest bardzo silnie reprezentowany w różnych fantastycznych opowieściach i nie tylko. Aborcja jest tutaj jedyną opcją ratunku. Trochę inaczej na problem ten spojrzeli twórcy bardzo nisko budżetowego Inseminoidu. Juz sam tytuł wskazuje, ze nie jest to produkcja najwyższych lotów. Co ciekawe nie przez wszystkich jest on uznawany za kopię Aliena, choć pewne wyraźne podobieństwa występują. Grupa 12 xenoarcheologów prowadzi wykopaliska na tajemniczej planecie. Wkrótce jedna z bohaterek zostaje porwana i w bardzo dosłownej scenie pokazane jest jej zapłodnienie przez szklaną rurkę. Tzn. tajemniczy obcy dokonują jakiejś formy sztucznego zapłodnienia.
Ciąża jest, podobnie jak w Prometeuszu, znacznie szybsza niż normalna, a dzieciom daleko jest do typowych niemowlaków. Co ważne w tym filmie, bohaterka zachowuje się inaczej niż Elizabeth. Zamiast ucieczki i chęci usunięcia potomstwa, zaczyna go bronić. Jej umysł pod wpływem ciąży (czy też raczej czegoś, co było jej podane razem z nasieniem/dziećmi) jest mocno zmieniony. Z istoty ludzkiej zamienia się w niebezpieczne i agresywne kanibalistyczne monstrum. Kobieta w ciąży okazuje się tutaj zagrożeniem dla innych osób przebywających na planecie. Jej celem jest ochrona jej dzieci i aby zapewnić im bezpieczeństwo bezwzględnie morduje napotkanych członków ekipy badawczej.
Sam film jest mieszanką typowego slashera z elementami fantastyki naukowej i trudno się w nim doszukiwać jakichś głębszych przemyśleń. Co ciekawe jednak takowych jest całkiem sporo. Wystarczy spojrzeć na stronę na wikipedii o Inseminoidzie, gdzie okazuje się, że jest w tym filmie dużo różnorodnych teorii, które według twórcy mają tłumaczyć jego dzieło. Wzruszając nad nimi ramionami idziemy dalej. W samym filmie bowiem realnie widz raczej nie znajdzie wiele nad wspomniany czasem obecny w kulturze strach przed kobietą w ciąży, oraz znacznie częściej od niego występującą obawą przed szaleństwem matki spowodowanym zdobyciem potomstwa.
Ważnym dla nas jest jednak to, że twórcy pomyśleli nad tym, jak powinien działać tego typu pasożyto-podobny stwór. Gdyby natychmiastową reakcją matki miałaby być chęć usunięcia zagrożenia dla życia, to utrudniałoby to dalsze rozmnażanie. U Scotta obcy zapładniają, co prawda z zaskoczenia, ale w gruncie rzeczy dziwi, że jako mechanizm obronny matce nie jest dostarczany koktajl hormonalny, aby cieszyła się z tego, co urodzi. Na szczęści dla różnych przybyszów na naszą planetę są mechanizmy, które mogą zabezpieczyć bezpieczeństwo potomstwa.
Mamy oto film Xtro, podobnież nisko budżetową produkcję, choć ewidentnie w porównaniu do strasznie tandetnie wyglądającego Inseminoida możemy powiedzieć, że mamy do czynienia prawie z superprodukcją. Film opowiada o rodzinie, która przeżyła tragedie. Ojciec domu zniknął na kilka lat. W między czasie do jego żony wprowadził się jego kolega, który nie jest zbyt lubiany przez jedyne dziecko małżeństwa – syna. Razem z nimi mieszka jeszcze opiekunka do dziecka grana przez Miriam D’Abo, która później pojawiła się jako dziewczyna Bonda w Living Daylight. Nagle pewnego dnia coś spada na ziemię. Najpierw ginie małżeństwo jadące samochodem. W nocy wydawało im się, że coś potrącili na drodze i postanowili to sprawdzić. Było to jak zwykle błędem i przypłacili to własnym życiem. Następnie jednak pokraczne monstrum, które było sprawcą tejże śmierci udało się do pobliskiego domostwa, gdzie przebywała samotna kobieta. Atak był całkiem sprawny, jak na istotę o zdolnościach poruszania się pająka bez połowy nóg. Celem nie było jednak zabicie jej, a przyssanie się do ust. Była to metoda nie tyle rozmnażania, co odradzania, bowiem, kiedy rano kobieta się obudziła, to czekała ją nie miła niespodzianka. Od samego otwarcia oczu nie była w najlepszej formie. Bolał ją brzuch, który potem zaczął bardzo szybko rosnąć, tak, iż po kilku minutach urodziła dorosłego mężczyznę: wspomnianego na początku ojca rodziny. Ta dosyć obrzydliwa scena ponownych narodzin nie kończy jednak wątku, który tutaj opisuje. Okazuje się, że kiedy ojciec rodziny wrócił, to ma on jeszcze dalsze plany. Najpierw przemienia swojego syna w podobne jemu monstrum, które rzuca się na panią D’Abo. Używam tutaj imienia aktorki, a nie postaci, gdyż jest ona tak skonstruowana, że właściwie można powiedzieć, iż jej celem jest tylko pokazanie wdzięków D’Abo. Biedna opiekunka zostaje zapłodniona przez małego chłopca, a następnie zawinięta w kokon i zawieszona w łazience przy suficie. Po kilku godzinach zaczyna rodzić (czy też raczej wypuszczać, gdyż nie wygląda na żywą w tym momencie) jaja obcych. Później w filmie zobaczymy, iż w każdym z nich znajduje się istota podobna do krwiożerczego wielkiego plemnika.
Problemem Xtro, jaki i Inseminoida jest to, że obydwa te filmy zamiast tworzyć jakąś opowieść idą w kierunku dosyć prostackiego wykorzystywania motywu seksu z obcym, oraz ciąży. Co więcej filmy te rzadko odnoszą się do kwestii, jak to jest możliwe, że powstaje dziecko ze stosunku pomiędzy przedstawicielami dwóch odmiennych ras? Dosyć dobrze przemyślano ten temat przy okazji serialu V (w wersji oryginalnej), gdzie dziecko jest efektem eksperymentu naukowego Przybyszów. Łączą się w nim cechy człowieka, ale i obcych. Potomstwo z Xtro i Inseminoida nijak nie może za takowe zostać uznanym, a ich celem jest jedynie szokowanie swoim okropnym wyglądem.
Warto odnotować, że we wszystkich tych filmach i produkcjach groza obcego przeniesiona została na pozycje „matki”. Czy to dosłownej, czy to metaforycznej. Trochę inaczej spojrzeli na to twórcy Gatunku. Film podobnie jak wymienione także nie należy do najlepszych dokonań kinematografii światowej. Był on także w wielu miejscach dosłowną zrzynką z Aliena, przy czym tutaj zamiast udawać oryginalność po prostu zatrudniono HR Gigera do zaprojektowania obcego. Ten film jednak odnosi się do innego strachu związanego ze sferą seksualności. Kobiety boją się ciąży natomiast mężczyźni mają mocno zakorzenioną obawę przed modliszkami. Tutaj przybyszem z obcej planety ma ciało modelki Natashy Henstridge, która zdobywa potrzebny jej materiał genetyczny poprzez serię stosunków płciowych. Celem jest późniejszy podbój Ziemi przez spłodzone w ten sposób istoty. Film należy do tych głupszych, ale miejscami zabawnych w sposób niezamierzony. Zresztą w trakcie produkcji zmieniała się koncepcja filmu. Na tyle mocno, że Scott Palter, kiedy kupował licencję na grę RPG opartą na Gatunku był potem bardzo zaskoczony, gdyż kupił ją na inny film, niż ten, który powstał.
Co ciekawe dla bardziej intelektualnych krytyków ciąża w Obcym miała trochę inne znaczenie niż mogłoby się wydawać. To, że Cane/Kain rodzi obcego miało wyrażać męski strach przed kobiecością i samą ciążą, ale też i siłą kobiety. Wydaje się jednak, że mamy tutaj raczej do czynienia ze zbyt daleko idącymi poszukiwaniami krytycznymi, gdzie badany tekst powoli przestaje być ważny, a liczy się inwencja autora. Podobnież i idąca za tym interpretacja Aliena 3. Film Finchera jest dosyć kontrowersyjny, choć jeden element jego wydaje się oczywisty. Śmierć Ripley będąca zarazem narodzinami xenomorfa wyraża pewne zamknięcie opowieści. Niejako powstała ona dzięki obcym i razem z ostatnim z nich umrze. Jednakże hasło reklamowe filmu Tym razem ukrywa się w najstraszniejszym miejscu (This time it’s hiding in the most terrifying place of all) oczywiście odnoszące się do xenomorfa zostało zinterpretowane dosyć oryginalnie. Stephen Scobie na łamach Science Fiction Studies uznał, że tym miejscem jest macica. Ponownie wydaje się, że ktoś za bardzo szukał ważkiej interpretacji.
Prometeusz na tym tle jawi się jako pewna odskocznia. Protoobcy, którego bohaterka nosi w sobie, powstał wbrew ciału. Jest nienaturalny na wielu poziomach, a zarazem realny, gdyż nie pochodzi z prostego połączenia obcego plemnika z jajeczkiem człowieka. Co więcej wątek ten nie ma wzbudzać obrzydzenia, oraz nie jest li tylko prostym nawiązaniem do Aliena. Pomijając oczywistą kwestie, że istota, która się rodzi nie jest jeszcze właściwym xenomorfem. Na koniec dodajmy, że widać pewną bardzo dużą różnice pomiędzy Prometeuszem, a jego poprzednikami. W przypadku ostatniego filmu Scotta nie mamy do czynienia z daleko idącą erotyzacją obcych.
Ciąża ma jednak jeszcze jedną bardzo ważną rolę w filmie, ale o tym napiszę przy okazji innego wątku.
J. Byars, J. Gould, P. Fitting, J. Newton, T. Safford, C. Lee, C. Elkins, M. A., Symposium on “Alien” (Un Symposium sur “Alien”), “Science Fiction Studies” 7 (1980) 3, s. 278-304;
S. Scobie, What’s the Story, Mother?: The Mourning of the Alien, “Science Fiction Studies” 20 (1993) 1, s. 80-93;
L. Zwinger, Blood Relations: Feminist Theory Meets the Uncanny Alien Bug Mother, “Hypatia” 7 (1992) 2, s. 74-90.