Robert A. Heinlein nie bez powodu jest uznawany za jednego z najważniejszych pisarzy amerykańskiej S-F. Początek jego kariery przypada na czas tuż przed i w trakcie Drugiej Wojny Światowej. W tamtym czasie głównie tworzył opowiadania i nowele, które były częstokroć potem przez niego przerabiane na książki. W tym czasie jednak napisał i wydał także w pełni przemyślaną powieść, która powstała w wyniku skanibalizowania wcześniejszej twórczości. Beyond This Horizon, bo o niej tutaj mówimy jest tak na prawdę początkiem jego kariery. Napisana w 1942 roku najpierw została wydrukowana w dwóch częściach na łamach Astounding Science Fiction, a w 1948 już jako samodzielna książka. Mamy tutaj do czynienia z zapowiedzią właściwej twórczości Heinleina, a zarazem pokazuje jak kształtowały się jego poglądy i pomysły, które zdominowały jego późniejszą twórczość. Mamy, więc pozytywny obraz selekcji genetycznej, czyli dosłownie mówiąc eugeniki, konieczność brania odpowiedzialności za swój status społeczny, telepatię (i w ogóle kult siły umysłu), oraz bunt przeciwko wyraźnie określonym regułom rządzącym społeczeństwem.
Głównym bohaterem książki jest Hamilton Felix. Pod wieloma względami jest on protoplastą wszystkich późniejszych bohaterów Heinleina. Jest on mianowicie silny, inteligentny i waleczny. Z pewną ostrożnością można go uznać za nadczłowieka, kogoś wyrastającego ponad resztę ludzi. Społeczeństwo otaczające go jest natomiast raczej dekadenckie i słabe. Przyczyną tego stanu jest to, że ludziom jest zwyczajnie zbyt wygodnie. Pewnym elementem wzbudzającym zamieszanie w dosyć statycznym społeczeństwie jest prawo. Główną regułą obowiązującą wszystkich mieszkańców jest akceptacja pojedynków oraz publiczne noszenie broni. Każdy obywatel może wyzwać na pojedynek innego. W ten sposób prawo gwarantuje utrzymanie porządku, gdyż każde nieodpowiednie zachowanie może się skończyć walką na śmierć i życie. Można jednak z tego prawa zrezygnować i albo wycofać się z pojedynku, albo w ogóle nosząc specjalne ubranie dawać wszystkim znać, że nie ma się zamiaru brać w nich udziału. Jest jednak konsekwencja takiego zachowania. Traci się wtedy część swojego statusu społecznego.
Nie mamy w tym wypadku do czynienia z właściwą selekcją ludzi pod kątem wartości. Nie znaczy to, że nie ma w książce innych kontrowersyjnych pomysłów. Według Heinleina w przyszłości na ziemi poprzez odpowiednie krzyżowanie ludzi stworzy się społeczeństwo nadludzi. Wiara w genetykę doprowadzi do stworzenia lepszego człowieka. Myliłby się jednak ten, kto uznałby te dość niepokojąco brzmiące hasła, za świadectwo istnienia państwa totalitarnego. Wręcz przeciwnie, panujący na ziemi system jest demokracją, choć nie wiem, czy ktoś by chciał w takowej żyć.
Warto zaznaczyć, że Heinlein jest świadom, iż genetyka niesie ze sobą też pewne zagrożenia. Był bowiem czas, kiedy nie było żadnych ograniczeń w modyfikacjach genetycznych. Ingerencje w człowieka były znacznie dalej idące niż tylko drobne poprawki wynikające ze sterowania doborem naturalnym. Konsekwencją takiej sytuacji było stworzenie amoralnych nadludzi, którzy nie mieli żadnych ograniczeń. To z kolei prowadziło do wybuchu krwawej wojny z normalnymi ludźmi. W jej wyniku ci pierwsi zostali anihilowani, choć teoretycznie byli lepsi. Z tego też powodu w czasach, kiedy dzieje się książka, dzięki odpowiednim działaniom Światowego Rządu zachowywana jest pewna równowaga pomiędzy lepszymi ludźmi, a zwykłymi, tak, aby nie doszło pomiędzy nimi do zbyt dużych różnic. Genetyka ogranicza się tylko do wybierania odpowiednich gamet przez naukowców-lekarzy, a nie do wprowadzania zmian w ich materiale genetycznym. Dzięki temu nie ma ryzyka zawiści i nienawiści ze strony normalnych, a z drugiej strony ograniczana jest pycha lepszych. Dzięki temu wszyscy byli szczęśliwi, a i jednych i drugich z roku na rok jest coraz więcej.
Pomimo dużej populacji nie ma problemu braku towarów, wręcz przeciwnie, mamy do czynienia z ogromną nadprodukcją. Wszystkiego jest w bród poza jednym dobrem. Występuje ogromny problem ze znalezieniem pracy dla mieszkańców. Nie chodzi tutaj o wysokie bezrobocie w naszym rozumieniu. W świecie opisanym w książce nie chodzi o ludzi, którzy szukają pracy, aby się utrzymać. Problemem jest to, że nie ma już potrzeby wykonywania większości zawodów. Potrzebna jest jednak praca, aby zachowywać pozory tradycyjnie działającej gospodarki. Stąd powstają różne dziwne i kompletnie niepotrzebne zawody, a także kult nauki, ale tylko takiej, która nie gwarantuje szybkich efektów poprawiających produkcję i jakość życia. Ideałem jest wieloletni projekt na temat niemający żadnego znaczenia.
Dzisiaj byłby to punkt wyjścia do opowieści o buncie przeciwko szalonym naukowcom i ich koszmarnym planom. U Heinleina jest inaczej. Hamilton Felix nie buntuje się przeciwko temu wspaniałemu społeczeństwu, on szuka sobie w nim celu dla życia. Znajduje go w obronie tego systemu przed grupą buntowników, którzy chcą wprowadzić dyktaturę naukowców i stworzyć totalitarne państwo przywodzące na myśl komunizm. Wszyscy byliby przypisani do konkretnych prac zgodnie z ich możliwościami.
Walka z tymi buntownikami przeplata się z opowieścią o miłości i pierwszym przykładem Heinleinowskiej kobiety idealnej. Silnej, twardej i pewnej siebie. Longcourt Phyllis, bo tak się ona nazywała, była zdolna walczyć i zabijać, a jednocześnie posiadała silny instynkt macierzyński. Jest to kobieta, która z jednej strony wypełnia swoje tradycyjne role społeczne, a z drugiej jest pełnoprawnym partnerem dla mężczyzny i pod żadnym względem mu nie ustępuje. Objawiało się to też tym, że nosiła ona odznakę, czyli symbol gotowości do brania udziału w pojedynkach, co nie było częste. Była ona wyznaczona przez genetyków, jako dobry materiał na matkę dzieci Felixa ze względu na pasujący do niego kod genetyczny. Obydwoje początkowo nie są zbyt zadowoleni z oferty i choć ją odrzucają koniec końców muszą się ze sobą zejść. Efektem jest spłodzenie dwóch niezwykłych dzieci. Jedno z nich potrafiło korzystać z telepatii, a drugie było reinkarnacją jednej z ważniejszych kobiet ówczesnych czasów – Espartero Carvali, która miała wpływ na dorpowadzenie do połączenia ze sobą Felixa z Phyllis.
Wspomnianą grupą buntowników jest Survivors Club, oficjalnie nazwa odnosi się do miejsce do picia, a tak naprawdę chodzi o ludzi, którzy zawiązali spisek. Uznali oni, że społeczeństwu brakuje wyraźnych przywódców. Hamilton początkowo się do nich przyłączył, lecz zgodził się na grę na dwa fronty. Z jednej strony współpracował z nimi, a z drugiej donosił na ich działalność do rządu. W powieści mamy jeszcze paru innych bohaterów, przyjaciół i towarzyszy wydarzeń. Większość z tych bohaterów jednak nie pozostaje w pamięci. Są oni stworzeni przy użyciu dość topornych charakterystyk. Wyjątkiem jest J. Darlington Smith, był to człowiek, który w wyniku wypadku znalazł się w stanie hibernacji w „naszych czasach” i przebudzony w nowym społeczeństwie miał dużo problemów z dostosowaniem się do reguł w nim panujących. Miał jednak pewną przewagę nad resztą ludzi, gdyż znał gry popularne w XX wieku, a kompletnie zapomniane w przyszłości. Razem z Hamiltonem zajął się w związku z tym ich produkcją.
Niestety pomimo zawierania wszystkich koncepcji, jakie Heinlein rozwijał przez całą swoją karierę książka ta nie jest najlepsza. Czytać się czyta, ale bohaterowie wypadają blado i bez wyrazu. Brakuje dialogów i dowcipów, z których słynie nasz autor. Widać, że jeszcze się wtedy uczył pisać. Nie jest to zły debiut, wielu by mu go pozazdrościło, ale na naprawdę dobrą jego powieść przyjdzie nam jeszcze poczekać. Wtedy też będziemy mieć czasem problemy z zaakceptowaniem niektórych pomysłów, ale w zamian dostaniemy żywe postacie i lepsze opisy, czyli to, czego tutaj brakuje.
Podobnie jak w przypadku Podkayne polecam bardzo ciekawe muzeum okładek do książek Heinleina.