Każde dziecko marzy, choć przez pewien czas swojego okresu dojrzewania o klockach lego. Jest to bardzo często niespełnione marzenie ze względu na okropnie wysokie ceny poszczególnych zestawów. Jednakże nie będę tutaj zajmował się pisaniem, jak to straszna korporacja niszczy marzenia poprzez nie rozdawanie za pół darmo kawałków plastiku. Chce napisać, o czymś innym i to na marginesie gry, której nigdy sobie nie kupię.
Zacznijmy jednak od początku, jak łatwo zgadnąć po pierwszym zdaniu, zawsze uwielbiałem się bawić klockami lego. Zresztą było to w czasach, kiedy nie było tych nowych zestawów, gdzie mamy do czynienia z wieloma różnymi „specjalnie wykonanymi” częściami. Obecnie zamku nie buduje się przy użyciu tych samych klocków, z których robiło się Optimusa Prime, czy też roboty z Robota Jox, albo kolejkę linową z Tylko dla orłów. Zamiast tego mamy specjalnie wyprofilowane kawałki plastiku przedstawiające mury. Jest to oczywiście trochę przesadzone narzekanie, bo jak ktoś chce, to i tak może się bawić, tak jak kiedyś, ale coś w tym jest, że teraz jest o wiele za łatwo dzieciom “zdobywać zabawę”. Do ręki dostają gotowe rzeczy-zabawki.
W każdym razie moje dzieciństwo nie byłoby takie samo, gdyby nie dziedziczone po starszych krewnych klocki lego, które były przechowywane w plastikowej wanience. Ogromna ilość różnych elementów pozwalała bawić się prawie bez końca. Oczywiście chciałoby się mieć ich więcej, ale do podstawowych zabaw wystarczyły bez problemu. Jednakże samo konstruowanie obiektów, to nie była cała zabawa. Osobnym elementem było tworzenie historii, skąd rycerz znalazł się na dachu stodoły, albo, dlaczego bohater wisi trzymając się ręką balustrady hotelu.
Według wielu poważnych ludzi z takich zabaw się wyrasta. Przestaje to być fajne. Czasem jedynie modelarstwo jest traktowane przez nich odrobinę bardziej poważnie, bo wymaga znacznie więcej wysiłku. Sklejanie i malowanie samolotu, choć jest zwykłą rozrywką ma lepszą renomę. Spowodowane jest to zapewne tym, że można to traktować, jako majsterkowanie, tylko na mniejszą skalę. Zamiast jak kiedyś wypadało zrobić biurko i trzy szafki, robi się teraz plastikowy model FW 190. Nie znaczy to, że i tak nie ma odpowiednio silnego naśmiewania się z modelarzy. Są oni traktowani dosyć źle, bo mają hobby, a nie prace. Nie zmienia to tego, że znacznie gorzej traktuje się dorosłych ludzi przebierających w pojemnikach z klockami lego w poszukiwaniu takich o długości 5, czy 2 trzpieni.
Lego jest dziecięce, bo jest kolorowe i teoretycznie proste. Co jest dobrego i fascynującego w składaniu ich w jakieś wymyślne konstrukcje? Jednak pomimo tej agresji społecznej chyba wielu z nas odczuwa ochotę, aby od czasu do czasu złożyć coś z klocków. Wybudować zamek, czy też dziwny pojazd. Tym, co nas powstrzymuje jest przeważnie brak lego, które zostało przekazane w „spadku” młodszemu pokoleniu rodziny. Ewentualnie zostało w rodzinnym domu i trochę ciężko wyciągnąć je z szafy bez zwracania przesadnej uwagi rodziców.
Tutaj na horyzoncie pojawia się pewna gra. Pojawiła się znienacka i szybko zdobyła wielką popularność. Jest to klasyczna gra indie, zrobiona przez małą firmę. Chodzi o Minecraft. Na czym polega ta mała produkcja? Wcielamy się oto w postać górnika/budowniczego, który ma dostęp do sześcianów, które albo są drewniane, kamienne, albo z cegły. Są jeszcze sześciany szklane i z wielu jeszcze innych materiałów. Dzięki nim możemy budować różne konstrukcje. Możemy także wykopać tunele w ziemi, czy też robić jaskinie, albo i tamy.
Oto mamy grę, która trochę kosztuje i nie ma żadnej fabuły. Niczego właściwie nie musimy robić. Całe nasze zadanie w grze polega na… budowaniu. Możemy robić, co chcemy i nic w praktyce nas nie ogranicza. Wydawać mogłoby się, że tego typu produkcja nie ma szans na zdobycie popularności, tudzież szybko się znudzi. Tak zwane sandboxy przeważnie bawią kilka godzin/dni/tygodni, a potem są odkładane na półkę, gdyż zrobiło się już wszystko, co fajne. Prawda jest jednak taka, że twórcy Minecrafta doskonale trafili w to, co interesuje ludzi. Coś, co o dziwo zostało pominięte przez autorów gier Lego, które choć są fajnymi platformówkami, nie pozwalają robić tego, o co naprawdę chodzi w zabawie nim: budować rzeczy.
Przy tym Minecraft nie może się pochwalić fenomenalną grafiką, czy efektami dźwiękowymi. Jest w gruncie rzeczy bardzo prosty i nie posiada żadnych tak zwanych wodotrysków. W porównaniu do wielu innych produkcji może wręcz razić prostotą. Same klocki to zwykłe sześciany, bez specjalnych elementów sprawiających, aby wyglądały inaczej. Ot, prosta grafika, która jednak, co ważne, nie przeszkadza w grze. Skoro nie przeszkadza, to po co więcej?
Osobną kwestią jest niesamowity wręcz fandom graczy. Na youtubie można znaleźć wiele filmików z gry, które są na tyle ciekawe, że boje się ich oglądać. Przypuszczam, że wiele innych firm produkujących gry marzy o przynajmniej porównywalnej popularności w interneci ich produktu. Jak ktoś nie wierzy, że mamy tutaj do czynienia z pewnym fenomenem, to polecam przejrzeć kilka pierwszych filmów, które pokazują się na youtubie.
Sukces twórców Minecrafta zresztą przywodzi na myśl inne gry, które pojawiły się na przestrzeni lat, które odwoływały się do marzeń o powrocie do czasów dzieciństwa. Można wspomnieć symulator lotu modelem firmy Airfix. Oczywistym jest też, że im starszy jest człowiek, tym bardziej tęskni do swojego dzieciństwa.
Choć jeszcze trochę mi zostało, aby móc się na prawdę uznawać za starego człowieka, to często wspominam, tak gry, jak i inne rzeczy z dzieciństwa. Często powracająca u mnie ochota na zabawę lego sprawia, że Minecraft teoretycznie powinno być grą idealną dla mnie. Prawda jest jednak taka, że pomijając nawet cenę gry, jest jeden zasadniczy powód, dla którego jest ona ostatnią rzeczą, której potrzebuje. Minecraft jest równoznaczny z utratą przeze mnie ostatnich resztek wolnego czasu. Niczego innego nie robiłbym całymi dniami, niż układał kolejne dziwne konstrukcje, zamki i wojskowe bunkry. Ewentualnie piramidy, świątynie, czy też Gwiazdę Śmierci.
Filmik mnie skrzywdził (obejrzałam, bo moi uczniowie grają obsesyjnie w Minecrafta i chciałam pojąć fenomen choć rozumem, jeśli nie sercem – nie dało się).
Wydaje mi sie, ze niestety, aby zrozumiec, to trzeba zagrac – to jest zreszta problem wielu sandboxow (vide EVE online). Filmikow z Minecrafta jest wiele i sa one na tyle roznorodne, ze ciezko jest znalezc cos reprezentacyjnego dla calego, hm, “nurtu”.