Szpiedzy lekko futurystyczni pomiędzy Kanadą, Francją i Japonią

Niebiesko-biała kolorystyka plakatu ma przywodzić na myśl nowoczesność i technologię, przy czym jest dosyć kiczowaty. Sam film unika tego i skupia się bardziej na ludziach, niż na techo-rzeczach.

Dzisiaj będzie o trochę niezwykłej produkcji. Większość ludzi nigdy o niej nie słyszało, sam miałem z nią styczność trochę przez przypadek. Zacznijmy może od kwestii zewnętrznych, czy pamięta drogi czytelnik/czytelniczka o takim skromnym horrorze z elementami fantastyki naukowej, który był zatytułowany Cube? Grupa ludzi zamkniętych w ogromnym sześcianie wypełnionym pułapkami. Film odniósł nadspodziewany wręcz sukces i dorobił się szeregu kontynuacji, które w dosyć powszechnej opinii nie dorównywały pierwszej części. Był to bez wątpienia jeden z największych przebojów kina kanadyjskiego, które normalnie jest mniejszym bratem Hollywood służącym w najlepszym wypadku, jako miejsce produkcji seriali telewizyjnych. Film Vincenzo Nataliego wyróżniał się na tle innych horrorów także tym, że był przyjęty raczej życzliwie przez krytykę.

Co jednak działo się z tym twórcą po tak wielkim sukcesie? Na ekrany naszych kin wrócił dopiero niedawno filmem Istota z Adrianem Brody. Nie znaczy to jednak, że pomiędzy tymi dwiema produkcjami nic nie robił. Wręcz przeciwnie nakręcił kilka filmów i jeden z nich nas tutaj interesuje. Mam na myśli produkcję o zwięzłym i równie enigmatycznym tytule, co Cube, czyli Cypher z Jeremym Northamem i Lucy Liu. Dziwnym trafem film ten prześlizgnął się nie wzbudzając szerszego zainteresowania. Jest to tym dziwniejsze, że w tamtym czasie Lucy Liu była jeszcze prawdziwą gwiazdą kina znajdującą się na fali popularności po roli w serialu Ally McBeal.

Zapowiedź Cyphera ma jedną wadę, według mnie za dużo mówi o filmie. Oglądanie w związku z tym tylko na własną odpowiedzialność

Pewnym wyjaśnieniem niewielkiej popularności filmu jest jego fabuła. O czym opowiada Natali? Mamy do czynienia z nietypową historią szpiegowską. Główny bohater Morgan Sullivan jest zwykłym sprzedawcą, który chce zacząć pracować dla wielkiej korporacji Digicorp. Nie wiadomo z filmu, czym się ona zajmuje i nie jest to istotne dla samej fabuły. Dla widza, jak i dla bohaterów ważne jest to, że jest ona potężna i ma dużo środków do swojej dyspozycji. W każdym razie po wielu testach zostaje on przyjęty i jako szpieg pracujący dla tejże korporacji ma podróżować na różne konferencje i nagrywać ich przebieg. W swojej pracy ma się posługiwać fałszywą tożsamością Jacka Thursby’ego. Ma przy tym dosyć dużo swobody, aby stworzyć swoją nową tożsamość w związku, z czym Morgan kreuje sobie własną wizję tego człowieka, jako sprawnego i pewnego siebie mężczyzny. Całkowitego przeciwieństwa jego –słabego, nieporadnego sprzedawcy, tłamszonego na dodatek, także przez znacznie bogatszą żonę, która regularnie rozkazuje mu, co ma robić. Stres związany z nową pracą, którą musi ukrywać przed rodziną ma jednak pewne negatywne konsekwencje. Rozpada się jego małżeństwo, a on sam zaczyna nabierać cech, których wcześniej nie miał. Czy są to cechy Jack Thursby’ego? Morganowego wyobrażenia idealnego agenta wprost z kart powieści Flemminga? A może coś jeszcze?

W tym miejscu na chwile odejdźmy od Cyphera i popadnijmy w miłą dygresję. Filmy szpiegowskie opowiadające o walce korporacji nie są niczym specjalnie nowym. Pod pewnymi względami filmem tego typu był Wzór John G. Avildsen z 1980 roku. Ostatnio jednak chyba mamy do czynienia z częstszym pojawianiem się tego typu opowieści. Choćby komediowe Duplicity (u nas Gra dla dwojga) z 2009. Ważniejszym jednak filmem z tego gatunku i ciekawszym jest francuski Demonlover z 2002 roku. Oliver Assays przedstawił w nim walkę dwóch korporacji zajmujących się dystrybucją pornografii o wielki kontrakt na sprzedaż produkcji japońskiej firmy tworzącej filmy hentai w 3D. Pomysł co by nie powiedzieć ciekawy, a i sam początek się dobrze zapowiada. W trakcie lotu samolotem główna bohaterka pozbywa się konkurencji w firmie wstrzykując do jej jedzenia truciznę. Bardzo ładnie nakręcona sekwencja wprowadza nas idealnie w nastrój. Mamy w tym filmie fajnie przygotowany spisek, na tyle dobrze skonstruowany, że długo nie wiadomo, o co tak na prawdę chodzi.

Tutaj jednak omawiamy i recenzujemy głównie Cypher, a nie Demonlover; dlaczego tak? Odpowiedź jest prosta, Assays z ciekawego szpiegowskiego filmu zrobił na siłę produkcję o tym, jak to człowiek współczesny/niedalekiej przyszłości staje się nieczuły na przemoc. Zrobił to jednak tak strasznie prostacko wplątując idiotyczny wręcz antyamerykanizm, że po seansie widz jest wściekły, że zmarnował prawie 2 godziny, aby dowiedzieć się, że młodzi chłopcy czytający komiksy Marvela, to zło. Jak wiadomo marzeniem każdego chłopca jest obejrzeć brutalnie torturowaną Storm… pominę tutaj technologiczne mankamenty całego wymyślonego przez Assaya mechanizmu. Zamiast tego wskaże, że Natali doskonale pokazuje, że gatunek korporacyjno-szpiegowski ma naprawdę znacznie więcej do zaoferowania niż prostacką dydaktykę.

Nawet zapowiedź Demonlovera jest nudna...

Cypher jest filmem nisko budżetowym, co widać, ale to nie przeszkadza. Dzięki starannemu doborowi scenografii i odpowiedniemu tworzeniu nastroju nie zwracamy uwagi na to, że budżet nie był zbyt duży. Nie mamy rozbudowanych efektów specjalnych, jedynie w odpowiednich momentach pojawiają się one dla dodania nastroju, a nie dla samego wrzucania ich na ekran. Uwaga ta jest o tyle ważna, że – o czym wcześniej nie wspomniałem – film dzieje się w przyszłości. Na początku tego nie widać, dopiero stopniowo jesteśmy wprowadzani w elementy niezwykłe. Jest to swego rodzaju Strefa Mroku, gdzie na początku wydaje się nam, że mamy świat tu i teraz, a z kolejnymi scenami odkrywamy, że tak do końca nie jest.

Pod wieloma względami film przypomina Primera Shane Carroutha, ale nie należy tej uwagi brać dosłownie. Chodzi tu o pewien styl prowadzenia opowieści i nastrój, a nie o motywy. Podobnie też jak Primer o Cypherze ciężko jest pisać, gdyż każde słowo może zostać uznane za spoiler. Fabuła jest na tyle starannie napisana, że bardzo łatwo zepsuć przyjemność z oglądania filmu. Okazuje się, że rozgrywka jest bardziej skomplikowana i Digicorp chodzi o coś innego, niż się początkowo wydaje. Do gry dochodzi jeszcze inna korporacja – Sunway Systems – a w różnych miejscach pojawia się tajemnicza Rita grana właśnie przez Lucy Liu. Kim ona jest i jaką ma rolę w rozgrywce? Co się stanie z Morganem/Jackiem? Czytelnik musi niestety obejrzeć film, aby znaleźć odpowiedź na te i inne pytania.

Plakat jest bardzo fajny, ale co z tego, skoro sam film jest denny?

Jeżeli chodzi o muzykę, to mamy tutaj raczej do czynienia ze standardowymi kompozycjami. Żaden utwór nie zapada jakoś specjalnie w pamięci i szybko znika drugim uchem. Pasuje jednak do filmu i w jego ramach spełnia swoje zadanie. Nie jest to zdecydowanie muzyka warta zapamiętania. Tutaj warto odnotować, że ścieżka dźwiękowa jest jednym z niewielu pozytywów Demonlovera, muzyka nagrana przez Sonic Youth jest bardzo dobra i chyba o wiele za dobra na tę produkcję.

Muszę jeszcze wspomnieć o kolorystyce filmu Natali’ego, gdyż ten element zwraca uwagę już od samego początku oglądania. Mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju niewykończoną sepią, która przypomina chociażby Sky Captaina. Jest to film kolorowy, ale tak nie do końca i czasem widz może o tym zapomnieć. Ten wybór doskonale pasuje do nastroju mrocznej opowieści szpiegowskiej z pogranicza filmu noir. Całość sprawia także, że cała opowieść do pewnego stopnia zostaje zawieszona w jakiejś nierzeczywistości – świecie przyszłości, teraźniejszości – który wygląda tak samo, ale inaczej niż to, co znamy. Efekt ten jest osiągnięty w sposób dość prosty, co pokazuje, że nie trzeba mieć wielu milionów na rozbudowane efekty i scenografię, aby sprawić, że widz ma wrażenie, że ma do czynienia z czymś niezwykłym.

Aktorzy także świetnie zostali dobrani do swoich ról. Powiedzmy wprost, Lucy Liu dobrą aktorką nie jest i jej kariera opiera się w 90% na jej dosyć egzotycznej urodzie. Jednak jej skromne umiejętności aktorskie wystarczą, aby mogła sobie dosyć dobrze poradzić z rolą tajemniczej i mającej wiele sekretów azjatyckiej piękności: Rity. Natomiast Jeremy Northam początkowo robi wrażenie jeszcze gorszego aktora niż Liu, ale z czasem okazuje się, że jest po prostu tak dobrym aktorem (aby dać dobre porównanie należy wskazać chociażby na kontrowersje w okuł gry Padaleckiego w 6 sezonie Supernaturala). Czasem postać wymaga dziwnej gry, czego dobrym przykładem jest Avalon Oshiiego, gdzie nasi drętwi aktorzy doskonale pasowali do filmu. W każdym razie żadna z ról w filmie nie zasługuje na Oscara, czy jakieś specjalne wyróżnienie, ale zdecydowanie nie przeszkadzają one w odbiorze filmu.

Cypher jest filmem, który w jakimś stopniu powstał na fali Matrixowej fascynacji technologiami. Odrzucił jednak zwolnione tempo i karate, a skupił się na cyberpunkowej stronie. Zamiast łatwych obrazków mamy dużo pytań i spokojną narrację o spiskach. Zapewne za parę lat nie będzie to klasyk, ani film kultowy, ale co tam – zdecydowanie polecam. Równocześnie odradzam Demonlovera. Ta międzynarodowa produkcja doskonale pokazuje, że chwytliwy temat polegnie, jeżeli głównym zadaniem reżysera jest pokazać, że amerykańska popkultura, to zło. Obydwie produkcje, to filmy szpiegowskie, ale jeden jest wierny swojemu gatunkowi, dzięki czemu przekazuje także pewne uwagi na tematy wykraczające poza temat główny. Drugi natomiast poprzez skupienie się na rzeczach „ważnych” nie dość, że staje się marnym filmem, to na dodatek przedstawia płytkość refleksji autora.

 

Cypher, rok produkcji 2002

Reżyseria: Vincenzo Natali

Scenariusz: Brian King

Występują:

Jeremy Northam – Morgan Sullivan / Jack Thursby

Lucy Liu – Rita Foster

 

Demonlover, rok produkcji 2002

Reżyseria: Olivier Assayas

Scenariusz: Olivier Assayas

Występują: 

Connie Nielsen – Diane de Monx

Charles Berling – Hervé Le Millinec

Chloë Sevigny – Elise Lipsky

 
 
 
 
 

2 comments

  1. No to nabrałem apetytu na ten film:)

    “Cube” gdy go oglądałem po raz pierwszy zrobił na mnie spore wrażenie, więc może “Cypher” również się spodoba.

    “Istota” z kolei średnio mi się podobała.

    • hihnttheadmin says:

      Cypher powinien się spodobać, chociaż jest zdecydowanie innym filmem niż Cube. Polecam, jak zresztą pisze w samej notce.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *