Dzień gówniarza, tzn. dziecka

Nagle się zorientowałem, że oto mamy dzisiaj dzień dziecka, a ja nie mam niczego specjalnego do zamieszczenia na blogu, a wypadałoby coś napisać. Dzieci jak wiadomo są bardzo wdzięcznym tematem dla twórców i są one wykorzystywane przez popkulturę w różnych celach. W związku z tym spójrzmy, po co one istnieją i dlaczego straszą z ekranu kinowego i ze stron książek.

Jeżeli weźmiemy do ręki powieści Roberta A. Heinleina, to szybko zobaczymy, że dzieci były bardzo ważne dla niego. Nie chodzi mi tutaj o jego opowieści dla młodzieży, a o książki „dorosłe”, których strony zapełniane są przez radośnie płodzących dzieci bohaterów i bohaterki, które marzą o rodzeniu nieskończonej liczby dzieci. Czasem jest to doprowadzone do absurdu, jak chociażby w Time Enough for Love, gdzie klony głównego bohatera, Lazarusa Longa, które są płci żeńskiej marzą o posiadaniu z nim dzieci… Nie będzie wielkim zaskoczeniem, że Heinlein sam nie doczekał się potomstwa i wydaje się, że jego twórczość była efektem jego niespełnionych marzeń o posiadaniu dzieci. Z wiekiem popadał on w coraz większe szaleństwa z tym związane, co łączyło się z jego dosyć radykalnymi pomysłami odnośnie życia seksualnego człowieka. Wszyscy ze wszystkimi i w różnych kombinacjach. Zaznaczmy tutaj, że to nie jest tak, że na starość mu odbiło, ale już od początku swojej kariery poświęcał dużo miejsca różnym metodom zdobywania potomstwa. Wspominałem tutaj o Podkayne of Mars, gdzie dzieci rodzą się w dosyć osobliwy sposób. Na początku nie mógł on jednak sobie pozwolić na zbyt dużo swobody obyczajowej i dopiero po sukcesie Stranger in a Strange Land mógł pójść na całość.

Dzieci mogą być w związku obiektem marzeń. Mogą się także pojawić nie tylko jako efekt serii opisów stosunków płciowych. Czasem mamy dzieci składane z metalu, jak w A. I. Spielberga, gdzie wykonano substytut syna. Gdyby jednak ktoś myślał, że o dzieciach marzą tylko ludzie, to warto przypomnieć niesłusznie zapomniany film Demon Seed będący ekranizacją powieści Deana Koontza. Opowiada on o superkomputerze, który chce żyć i mieć duszę, co ogłasza głosem Roberta Vaughna. Jak chce ten zamiar osiągnąć? Odpowiedź jest prosta, chce spłodzić dziecko, do którego umysłu się przeniesie. Podobne plany pojawiały się w Ghostbusters II. Mamy w związku z tym przypadek poniekąd demonicznego dziecka, ale dodajmy, że takowe występują także w filmach z obcymi. Szczególnie, kiedy budżet jest niski, a aktorka nie uważała przy czytaniu scenariusza. Z takich bardziej znanych i mniej obscenicznych przykładów należy wskazać na serial V (oryginał, w nowej wersji powtórzono motyw, ale trochę inaczej). Tamże to kobieta ku zaskoczeniu wszystkich urodziła dwójkę dzieci. Jedno z nich było potworem, a drugie trochę mniejszym potworem z bardzo dużymi mocami. Nazywano je zresztą Starchild – dziecko gwiazd.

Hasło reklamowe tego filmu jest bardzo radosne

Skoro jesteśmy przy obcych, to zaznaczmy, że nie zawsze kobiety czekał straszny los w ich pobliżu. Dzieci w tych produkcjach miały trochę inną rolę w fabule. Dobrym przykładem jest całkiem fajny film Enemy Mine (polskie tytuły to: Mój ukochany wróg, lub Mój własny wróg). Pierwszy film Wolfganga Petersena po Niekończącej się opowieści (oryginalny tytuł niemiecki: Mein Kampf) opowiada o świecie, gdzie ludzkość walczy z obcą rasą gadów Draców. Wojna jest krwawa i długa. Dnia 11 lipca 2092 roku Willis E. Davidge, jak łatwo zgadnąć człowiek i Drac imieniem Jeriba Shigan walcząc w pojedynku na orbicie planety Fyrine IV rozbijają swoje myśliwce. Sytuacja zmusza ich do pomagania, gdyż inaczej nie przetrwają na niegościnnym globie. W trakcie filmu okazuje się, że Jeriba jest w ciąży. Chociaż gra go Louis Gosset Jr., to Dracowie okazują się obojnakami i każdy z nich może urodzić dziecko. Kiedy Jeriba umrze wkrótce po porodzie Davidge będzie musiał opiekować się jego dzieckiem, a także nauczyć go jak być Draciem. Mają oni mianowicie pewne wymagania, aby mogli przyjąć młodego do swojej społeczności. Musi on powtórzyć pewien wiersz, którego nauczy młodziaka Davidge. Przyjaźń ze śmiertelnym wrogiem, a potem wychowywanie jego dziecka zmienia naszego bohatera. Zamiast walczyć z przeciwnikiem okazuje się, że ważniejszy jest dla niego jego własny „Enemy Mine” (czyli „Mój wróg“).

Zabić!
Gdyby ten dzieciak zginął, to wtedy Indiana Jones miałby happy end!

Skoro jesteśmy przy ratowaniu dzieci warto wspomnieć o ogromie filmów, gdzie dzieci służą do wzbudzania w widzach przesadnego wzruszenia. Sławnym przykładem jest koszmarna druga część Indiany Jonesa, która gdyby nie miała sceny uczty i wyrywania serc kompletnie nie nadawałaby się do oglądania. Ujęcia pokazujące dzieci wykorzystywane w pracach górniczych przywodzą na myśl nie tyle nawet tandetną propagandę, ale producenta, który chce zachęcić kolejne grupy widzów do zapłacenia za bilet do kina. Tutaj nawet nie chodzi o brak realizmu tych scen, podobne były przecież chociażby w Conanie Barbarzyńcy, a o wymuszane na widzach współczucie poprzez zbliżenia na umęczone twarzyczki. Do pewnego stopnia próbowano wykorzystać ten sam motyw w Mad Maxie 3. Tam też dzieci służyły wzbudzaniu na twarzach wzruszenia. Był to jeden z dwóch najgorszych elementów tego filmu, drugim była Tina Turner. W każdym razie jak widać dzieci są użytecznym narzędziem i do pewnego stopnia Ewoki z Powrotu Jedi są najlepszym przykładem ich wykorzystania. Z jednej strony dzieci idą obejrzeć film o troskliwych misiach z Endoru, z drugiej same miśki zachowują się jak małe dzieci. Na zakończenie, zamiast kolejnych żali na temat Indiany, wspomnę, że zawsze wiwatuje jak Ewoki giną w Powrocie Jedi. Niestety nie zginęło ich wystarczająco wiele.

Poza tym mamy jeszcze dzieci składane w ofierze. Często mamy opowieści o tym, jak krew małego dziecka zbawi świat, albo sprowadzi na niego zagładę. Odpowiednio umieszczony nóż załatwi sprawę. Motyw ten pojawiający się już chociażby w Biblii, a i dzisiaj pojawia się od czasu do czasu. Jest to oczywiste wykorzystywanie wyobrażenia dziecka, jako bardzo niewinnej istoty i stąd czujemy się w obowiązku go bronić. Stąd też świetnie nadaje się na ofiarę zbrodni. Tutaj też należy dodać dla wielu przerażającą wizję kanibalizmu, gdzie na stół trafia niemowlę. W każdym razie ofiara z dziecka pojawia się od czasu do czasu. Tutaj zresztą także pojawia się podmienione dziecko. Popularny motyw w folklorze Brytyjskim, który przewinął się od komiksów o Hellboy’u aż do Changeling Clinta Eastwooda, przy czym ten film oparty jest na faktach.

Mamy także mroczne i groźne dzieci. Tutaj możemy wskazać chociażby filmy z serii Omen. Tam mały chłopiec, zresztą także podrzutek, o niewinnej twarzyczce sprowadza zagładę na tych, którzy są dokoła niego. Dzieci są dosyć częstym motywem horrorów, gdzie są one przyczyną zagłady. Jest coś niepokojącego w nich, co sprawia, że świetnie nadają się na niebezpieczne istoty. Nawet nie chodzi tutaj o kolejne produkcje z Azji, szczególnie z Japonii, gdzie czarnowłose dziewczynki pojawiają się na każdym kroku, aby zabijać biednych dorosłych i to na różne sposoby. W kraju kwitnącej wiśni ten motyw jest osadzony głęboko w kulturze i jego obecna popularność nie zaskakuje tak bardzo. Są to zresztą bardzo często normalne dzieci żądające albo matczynej miłości, albo zemsty. Natomiast w naszym regionie dzieci przerażają, gdyż nadaje się im cechy niepasujące do ich wieku. Są one poważne, bardziej dorosłe niż ich wiek na to wskazuje. Coś sprawia, że boimy się dziecka, które zadaje sensowne pytanie, a nie tylko okłada ścianę lalką Barbie. Pod pewnymi względami do tego gatunku postaci należy zapisać różnego rodzaju lolito-podobne bohaterki, które raz na jakiś czas pojawiają się w kulturze. Dorosłe kobiety w ciele dziecka, które doskonale wykorzystują swoją pozycje. Są one niebezpieczne i groźne, choć wyglądają całkiem niewinnie.

Tutaj można też dodać dzieci jako krwiożercze istoty. Co pewien czas pojawiają się horrory o kanibalistycznych niemowlakach, a nawet powstała cała seria filmów na ten temat. Przyznam, że nie oglądałem żadnej części, ale z lektury na ich temat stwierdzam, że mamy tutaj chyba do czynienia z transfiguracją strachu przed ciążą i małym pasożytem na już „urodzone” dziecko. Już nie wysysa życia przez pępowinę, teraz już może odgryźć nogę.

Film idealny do oglądania podczas ostatnich kilku tygodni ciąży

Gdyby jednak ktoś się martwił, że dzieci to samo zło, to zapewniam, są też dobre przypadki. Przeważnie są one zbyt małe i słabe, aby zrobić cokolwiek złego. Przykładowo dziewczynka w Willow. Słodkie, urocze niemowlę, które co prawda dzięki Madmartiganowi będzie miało owłosioną klatę, ale za to uratuje świat. Jednakże nie wszystkie mesjanistyczne dzieci są takie łagodne jak Elora Danan, bowiem mamy tutaj chociażby Alię z Diuny. Łączy ona w sobie elementy demonicznego potomstwa, gdyż jest nad wyraz dorosła i posiada tajemnicze moce. Z drugiej strony jej celem jest na swój sposób ratowanie świata.

Z tego krótkiego, stereotypowego przeglądu można dojść do wniosku, że dzieci są traktowane bardzo utylitarnie przez twórców i wydaje mi się to prawdą. Oczywiście są wyjątki, gdzie małe potworki są przedstawione w sposób realistyczny. Jednakże smutna prawda jest taka, że oglądanie obrazu rzeczywistości jest nudne. Zamiast dziecka ssącego pierś matki chyba wolimy oglądać dziecko zabijające człowieka przy użyciu grzechotki z demonicznym uśmiechem. Stąd może popularność Family Guy’a.

 
1 words, 9 letters
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *