Wczoraj zmarł Christopher Lee. Dołączył do Petera Cushinga w niebie. Dwaj wielcy kina razem znowu będą kręcić filmy.
Wielu pewnie nie wie, ale Lee początkowo chciał być śpiewakiem operowym, nic więc dziwnego, że często śpiewał.
Czasem jego repertuar był radośniejszy
A na koniec, nagranie z ostatniego publicznego spotkania Lee i Cushinga (polecam wejść na profil osoby, która je wrzuciła, jest to mały fragment większego niezwykle wręcz uroczego nagrania):
A co z albumem koncepcyjnym “Charlemagne”? 😉 Taka ważna rzecz w piosenkarskim dorobku Sir Christophera, pominięta?
Myslalem zeby dodac, ale uznalem, ze dam mniej znane wykonania. Zreszta jak Charlemagne, to i Ghost Riders, Tolkien Ensemble, czy cale multum innych utworow, piosenek, zespolow…