Tytuł dzisiejszego tekstu jest dosyć ironiczny i poniekąd dwuznaczny. Można go interpretować, jako zdanie o tym, że jest kobieta, którą się bije, ale też i być zdania, że chodzi o bicie przy użyciu tejże osobniczki płci żeńskiej. Ten dualizm znaczeniowy dobrze wprowadza nas do bardzo ciekawego przykładu drażniącej ignorancji panoszącej się po internecie. Jest taki bardzo popularny komiks, gdzie producent filmowy (domyślnie związany z wydawnictwem DC) tłumaczy, czemu nie może powstać film na podstawie przygód Wonder Woman. Podkreśla on pewne, znane wszystkim, problemy związane z bardzo specyficznym pochodzeniem tejże bohaterki. Jest to następnie kontrastowane z tym, że Thor, pochodzący z konkurencyjnej względem DC stajni Marvela, doczekał się własnego filmu. Po tym wszystkim internauta może krzyknąć o jakież to złe jest DC, gdzie kobiety tak źle się traktuje.
Pomijając kwestię tego, że żadnej postaci komiksowej nie życzę, aby trafiła do tak żenująco słabego filmu, jak to miało miejsce w przypadku Thora, chce zwrócić uwagę na jedną zasadniczą rzecz. Cały ten wywód świadczy nie tyle źle o DC, a o wiedzy autorów tego komiksu.
Prawdą jest, że Wonder Woman nie doczekała się wysoko budżetowego filmu Hollywoodzkiego, ale warto zadać pytanie, jacy do niedawna bohaterowie mogli się tym poszczycić? Superman, Batman (czyli obiektywnie znacznie bardziej znane na świecie postaci, niż Wonder Woman, której w czasach TM-Semic u nas nie wydawano poza numerami specjalnymi i gościnnymi wizytami!). Jednak, jeżeli spojrzymy na dokonania Marvela w tej dziedzinie, to mamy właściwie identyczną sytuację, gdzie jedynie Elektra doczekała się własnego filmu. Ktoś powie, że to i tak lepiej niż DC, gdzie powstał przerażający film o Kobiecie kot z Halle Berry w roli głównej.
Taka opinia jest prawdziwa, ale zarazem jest pięknym przykładem fałszu. Wystarczy bowiem sięgnąć trochę głębiej i okazuje się, że na ekranie kinowym w latach 80-tych pojawiła się pewna superbohaterka. Chodzi tutaj o Supergirl, z którą film był co prawda zmasakrowany przez krytykę filmową, a i nie zarobił zbyt dużo pieniędzy, ale liczy się sam fakt, że powstał. Czyli mamy sytuację, gdzie DC nim to było modne miało film o kobiecie super-bohaterce.
Na tym nie koniec, gdyż także i Wonder Woman miała dużo do powiedzenia poza komiksami. Przypadła jej rola gwiazdy telewizji, gdzie serial o jej przygodach był bardzo popularny. Cierpiał on na wszystkie wady seriali z lat 70-tych i dzisiaj z oczywistych powodów musi śmieszyć, ale warto pamiętać, że znowuż, DC niejako wyprzedziło popularne trendy.
Serial zniknął z anteny po trzech sezonach, ale w ten sposób nie skończyła się przygoda Wonder Woman z małym ekranem. Przez wiele lat podejmowane były kolejne próby stworzenia nowego serialu opowiadającego o jej przygodach. Udało się to dopiero w 2011 roku, ale stworzony pilot był na tyle nieudany, że nie zdecydowano się na nakręcenie całego sezonu. W ten sposób bohaterka zniknęła na jakiś czas z ekranu, acz wiadomo, że pojawi się w nowym Supermanie i jasnym jest, że docelowo doczeka się własnego filmu (podobnie jak i nowy Batman).
Oczywiście można narzekać, że jak na bardzo ważną bohaterkę, to jeden serial telewizyjny sprzed lat, to bardzo mało, ale świadczy to o zapominaniu o tym, jaką Wonder Woman ma pozycję. Filmy o superbohaterach zawsze były dosyć ryzykownym przedsięwzięciem, stąd też wybierano do nich najbardziej znanych bohaterów. Pomimo tego, wiele filmów nigdy nie powstało, a inne tworzono w męczarniach.
No ale skoro jesteśmy przy serialach, to wypada wspomnieć, że Wonder Woman nie była jedyną kobietą z komiksów o superbohaterach, która biegała po małym ekranie. W latach 90-tych stworzono także serial Birds of Prey opowiadający o grupie superbohaterek działających w Gotham. Nie był on wielkim sukcesem, ale znowuż, liczy się próba ekranizacji, a jej efekty są dla naszej dyskusji nieważne. Zresztą złośliwie można dodać, że i ostatni telewizyjny Superman, w wersji oryginalnej nazywał się Lois & Clark: The New Adventures of Superman. Oto kobieca bohaterka jest niejako ważniejsza od tego jednego z najbardziej znanych superbohaterów.
Jednakże dla sporej grupy internautów nie liczy się rzeczywistość, a ich własne fantazje. Tak Marvel, który nie może się poszczycić zbyt wieloma filmami o kobietach-superbohaterkach, jak też i serialami telewizyjnymi, staje się wzorem do naśladowania. Pomimo tego, że w całych Avengersach jedyną tak na prawdę postacią kobiecą jest Czarna wdowa, którą można określić mianem nieudanego eye-candy. Za prawdziwą bohaterkę ciężko ją uznać (bardziej na to miano zasługują wszystkie kobiety, z którymi romansował w filmach Bruce Wayne; wliczając to „europejki” z Batman Begins).
Po co jednak marnować czas na czytanie i poznawanie krytykowanego medium. Lepiej wpadać w szaleńcze okrzyki i pohukiwania. Ostatnio serialowa wersja komiksu Hellblazer, czyli Constantine, doczekała się swojej partii kontrowersji. Bardziej świadczą one nie o serialu, czy jego twórcach, a o tym, jak do wszelakich kwestii podchodzą internauci. Jeden z producentów powiedział w wywiadzie: “In those comic books, John Constantine aged in real time. Within this tome of three decades [of comics] there might have been one or two issues where he’s seen getting out of bed with a man. So [maybe] 20 years from now? But there are no immediate plans”. Od razu rzuciła się na niego grupa internetowych wojowników o sprawiedliwość krzycząc, że próbuje się ze znanego biseksualnego bohatera zrobić heteroseksualistę. Ten zarzut opiera się na dosyć zabawnym rozumieniu rzeczywistości. Nawet agresorzy przyznają, że ten wątek w biografii bohatera pojawił się w parę lat po jego pierwszej stronie komiksu. Nie wspominając o tym, że większość postaci, które w komiksie trafiały do jego łóżka było zdecydowanie kobietami, w porównaniu do bodajże jednego związku z mężczyzną (a i to dosyć kontrowersyjnego). Co więcej, żaden z atakujących nie postarał się choćby przeczytać, co mówi producent. Nie twierdzi on, ze Constantine jest heteroseksualistą w serialu. Stwierdza tylko, że na razie wątek ten nie będzie poruszany.
Podsumowując i upraszczając, ludzie powinni dać sobie na wstrzymanie. Napić się herbaty, czy piwa i zwyczajnie odprężyć zamiast rzucać radośnie kamieniami niczym w Żywocie Briana.
ja tam serial z lindą carter uwielbiam jasne że jest stary na szczęście efekty były klasyczne więc są znośne no i linda wyglądała jakby się urodziła do tej roli szczerze współczyje pani gadot która w kinie się zmierzy z legendą 😉 nawiasem właśnie w l70 powstało więcej serii z kobiecymi superbohaterkami jak np.Isis czy żebym nie przekręcił elektric women(girl?) ta ostatnia seria był w stylu batmana z panem westem bohaterka miała też pomocnice (swoją robinkę) 😉 a co do supergirl to wcale nie był zły film zgoda nie był wybitny ale miał swoje plusy parę niezłych momentów choć może uczynienie jej przeciwniczką czarownice nie było najszcześliwszym pomysłem 😉 pozdrawiam
Tak, ale afair wszystkie inne bohaterki byly wymyslone na potrzeby telewizji. Jest to zreszta ciekawe, ze przy takiej ilosci postaci komiksowych wydawaloby sie, ze nie powinno byc problemu z kupieniem do jakiejs praw, zamiast tworzyc ja od podstaw 🙂
Co do Gadot, to jak film wyjdzie, to zobaczymy, jak jej pojdzie 🙂
niby tak ale wtedy trzeba się trzymać choćby ogólnie tego co w komiksach i co chwila się pytać właściciela praw czy można to czy można tamto a jak sami wymyślimy to pełna wolność jest nawiasem wspomniana przezemnie issis miał umiejętność którą WW miała komiksie ale w serialu już nie czyli latała 😉
Swoboda to mila rzecz, acz mam wrazenie, ze relatywnie niewykorzystywana przez tych tworcow 😉
bo jak wiadomo swoboda to jedno a budzet to całkiem co innego 😀 najbardziej rozbuchana wyobrażnia musi przed nim kapitulować:-)
Kiedy nowy post?