Aktorska polityka najwyższego szczebla (Dubler)

Ta okładka jest ważna, ale nie powiem, dlaczego.
Ta okładka jest ważna, ale nie powiem, dlaczego.

W przyszłej historii układu słonecznego będzie panować pewna forma demokracji. W jej ramach wybory będą odbywały się wedle ściśle określonych reguł, a wyborcy będą decydować często o bardzo ważnych sprawach. Takie właśnie, kluczowe, wybory się zbliżają. Po wielu dekadach opresyjnej polityki prowadzonej względem obcych ras zamieszkujących liczne planety układu słonecznego, ludzkość przymierza się do wyborów, które mogą to wszystko zmienić. Zaznaczmy, że ten demokratyczny system polityczny, jaki posiadają ludzie, jest dosyć prosty. Zjednoczona ludzkość żyje w ramach monarchii konstytucyjnej, gdzie tak na prawdę władzę sprawuje premier – najwyższy minister. Jest on przywódcą najsilniejszej partii politycznej.

Pierwsza okładka Dublera jest jakaś taka niewinna.
Pierwsza okładka Dublera jest jakaś taka niewinna.

Jak wspomniałem, zbliżają się wybory i polityk opozycji imieniem John Joseph Bonforte ma wielką chęć ich wygrania. Kieruje on partią „Ekspansjonistyczną” i głównym punktem programu wyborczego jest włączenie obcych w struktury państwa. Chodzi tu głównie o Marsjan, którzy co prawda mają czynne prawo głosu, lecz nie mają – w gruncie rzeczy ważniejszego – biernego. Bonforte i jego ludzie chcą to zmienić. Sama taka myśl nic by jednak nie znaczyła, bo wielu polityków chce unowocześniać państwo. Pomagają mu jednak sondaże wskazujące, że Bonforte ma szansę na zwycięstwo.

Jednym z elementów kampanii wyborczej ma być wielka uroczystość przyjęcia tego właśnie polityka do struktur Marsjańskiego społeczeństwa. Ten symboliczny akt da mu z miejsca poparcie w praktyce wszystkich Marsjan i zagwarantuje zwycięstwo. Rytualny akt, o którym tu mowa, jest wielkim zaszczytem i nic nie może go zepsuć. Jeden błąd będzie oznaczał, że cały program posypie się niczym domek z kart, a za tym pójdą polityczne plany i wielkie nadzieje.

Jak to zwykle bywa w powieściach, ten domek z kart musi runąć. Tutaj przenieśmy naszą uwagę na niejakiego Lawrence Smythe, który jest aktorem bez grosza przy duszy. Ma jednak groteskowo wspaniały pseudonim: Wielki Lorenzo. Zresztą Lorenzo jest preferowanym przez niego imieniem względem prosto brzmiącego Lawrence’a. Politycznie niedookreślony, ale jedno można powiedzieć: niezbyt podobają mu się polityczne pomysły Bonforte’a i jego kliki. Poza tym, co ma zapewne częściowy wpływ na jego poglądy, jest uczulony na Marsjan. Nie jest wstanie wytrzymać ich charakterystycznego zapachu. Nie jest rasistą, ale jak sam ten termin nam mówi, nie ma w nim nic przeciwko niechęci do innych gatunków, a już szczególnie do tak pokracznych istot jak posiadający nibynóżki i coś głowo-podobnego Marsjan. Tutaj zrobię małą dygresję z pytaniem, czy istnieje już odpowiednie słowo do określenia niechęci między gatunkowej? Gatunkizm? Humanizm?

Wracając jednak do naszego właściwego tematu. Lorenzo nie ma jednak czasu myśleć nad polityką i Marsjanami, gdyż zwyczajnie nie ma, za co przeżyć kolejnego dnia. Na szczęście dla niego pewnego razu spotyka w barze Daka Broadbenta, na którym jego umiejętności odgrywania innych ludzi robią wrażenie.

Druga jest już jednak zdecydowanie bardziej ekspresyjna
Druga jest już jednak zdecydowanie bardziej ekspresyjna

Potrzebuje on kogoś, kto będzie mógł wcielić się w jednego z polityków. Lorenzo z chęcią by odmówił, ale brak pieniędzy sprawia, że nie jest w pozycji, w której mógłby to zrobić. Dlatego też zgadza się wcielić w… jak się okazuje nielubianego przez niego Bonforte’a. Dlaczego trzeba go zatrudnić do tej roli? Otóż przeciwnicy polityczni Bonforte’a porwali go przed wspomnianą uroczystością. Poprzez niedopuszczenie do tego, aby się ona odbyła (a jest to jednorazowa okazja), skutecznie skompromitują tego polityka. Straci on przez to poparcie ludzi i co ważniejsze: Marsjan.

Mamy też humorystyczną wersje.
Mamy też humorystyczną wersje.

Taki oto jest zrąb fabuły Dublera Roberta A. Heinleina. Powieść, napisana w pierwszej osobie, jako wspomnienia Lorenzo. Historia w niej przedstawiona opowiada o odpowiedzialności i poświęceniu. Jest to książka bardzo dobrze napisana – zresztą Heinlein dostał za nią swoją pierwszą w karierze Hugo – z ciekawymi pomysłami. O ile sam obraz Marsa i Marsjan jest z oczywistych powodów lekko zdezaktualizowany, to w żadnym stopniu to nie przeszkadza. Mamy ciekawy opis społeczeństwa opartego na bardzo odmiennych zasadach od naszego. Zresztą można wyraźnie stwierdzić, że Heinlein lubił Mars i Marsjan jako wątek w opowieści. Wystarczy wspomnieć o Stranger in a Strange Land, którego to Marsjanie mają pewne podobieństwa do tych, znanych nam z kart Dublera. Tutaj wypada dodać, że tego typu podobieństwa i sieć powiązań jest bardzo wyraźna w twórczości Heinleina. Nie chodzi tylko o powracające motywy, ale w o wiele większym stopniu “zapętlający” się świat jego tekstów. W latach 80-tych zaowocowało to powieścią The Number of the Beast, gdzie Heinlein niejako ogłosił, że w jego utworach mamy do czynienia ze światem, gdzie występuje wiele wymiarów. Różne teksty dzieją się w różnych wymiarach, co nie znaczy, że nie da się pomiędzy nimi przechodzić.

Cytując klasykę: The Horror! The Horror!, czyli Francuzi są zdolni.
Cytując klasykę: The Horror! The Horror!, czyli Francuzi są zdolni.

Omawiana tutaj książka jest ważna także i dlatego, że zaznacza pewien etap w karierze Heinleina. To właśnie pod koniec lat 50-tych, mając już uznaną renomę tak jako autor cyklu opowiadań Historii Przyszłości, jak też i serii powieści dla młodzieży, wracał on po dłuższej przerwie jako twórca literatury poważniejszej i skierowanej do starszego czytelnika. Zmiana ta wkrótce zaowocowała tak Starship Troopers, jak i wspominanym powyżej Stranger in a Strange Land. Na tle tych długaśnych i bardziej znanych powieści Dubler wygląda dosyć skromnie. Ta mająca grubo poniżej 200 stron książeczka jest jednak, w moim odczuciu, zdecydowanie lepszym wprowadzeniem do Heinleina, jego twórczości i wyraźnych u niego obsesji, niż szarpanie się na, mimo wszystko, dosyć specyficznego Strangera. Zaznaczmy jednak, że Dubler jest jednak powieścią przejściową i o ile ma wątki polityczne, czy społeczne, to brakuje w nim jednego z głównych motywów późniejszej twórczości Heinleina. Nie ma w nim praktycznie nic o seksie i seksualności.

ps, okładki jak zwykle za Muzeum (zarchiwizowanym).

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *