Czasem przez przypadek można trafić na wyjątkową książkę. Gdzieś leżała na półce zapomniana, odziedziczona. Kiedyś ktoś w rodzinie przeczytał, zaśmiał się i przeczytał kilka zdań na głos. Potem z ciekawości człowiek sam sięgnął, choć tytuł dziwny, a autor kompletnie nieznany. Mamy w takich przypadkach przeważnie do czynienia z odkryciem czegoś dziwnego i bardzo nietypowego. Za powieść doskonale wpisującą się do takiego schematu muszę uznać Pamiętniki jasnowidza. Ich autorem był Józef Marcinkowski, który opublikował je używając swojego pseudonimu „artystycznego”: Akhara Jussuf Mustafa. Treść, ale też i opis książki wyraźnie jednak sprawia, że wbrew temu, co powyżej napisałem, trudno jest ją uznać za powieść. Oficjalnie jest to pamiętnik medium działającego w Warszawie, który karierę zaczął jeszcze przed wojną, a i który pozostał aktywny w „zawodzie” po zakończeniu działań wojennych. Książka została wydana w 1976 roku, jeszcze za życia autora. Już samo takie wprowadzenie sprawia, że możemy uznać Pamiętnik za niezwykle ciekawy i bardzo nietypowy zapis osobistej historii XX wieku.
Na opowieść składają się krótkie anegdoty, niemające więcej niż kilku stron. Nie są one w żaden sposób uporządkowany, stąd razem z autorem skaczemy po różnych latach. W tej gmatwaninie różnych wydarzeń ujawnia się niesamowicie zdolne pióro Marcinkowskiego. Poszczególne facecje są wciągające i interesujące. Razem tworzą obraz nie tyle świata, co dosyć niezwykłej osoby, której karierę i życie powoli się odkrywa z każdą kolejną stroną.
Marcinkowski pochodzić miał ze wschodniej małopolski, z rodziny mieszanej wyznaniowo. Zresztą różnica wiary pomiędzy matką i ojcem stanowi zaczyn jednej z pierwszych historii przezeń opisanych. Mianowicie jego ojciec zmarł, gdy Marcinkowski był jeszcze dzieckiem i pochowano go na cmentarzu zgodnym z jego wyznaniem. Z czasem jednak matka naszego bohatera zdecydowała, że tak się nie godzi i po kryjomu przeniosła jego ciało na cmentarz zgodny z jej wyznaniem. Niestety wkrótce zmieniła konfesje i znowu ciało męża musiało zmienić miejsce pochówku, aby pozostać aktualnym do jej wyznania. Absurdalna i niezwykle barwna historia doskonale wprowadza czytelnika do kolejnych przygód w szkole i podczas pierwszych lat samodzielnego życia, kiedy w Polsce szalał kryzys, aż po historie powojenne o groteskowym rozejściu się rzeczywistości propagandy z tym, co widać było na ulicy. Opowieści najczęściej dotyczą danej osoby i swoją konstrukcją trochę przypominają średniowieczne egzempla, gdzie mamy wyraźne wprowadzenie, główne wydarzenie, a potem w jakimś sensie umoralniające wytłumaczenie. Większość opowieści jest humorystyczna, acz nie wszystkie.
Marcinkowski sporą część wojny spędził w niemieckim obozie koncentracyjnym. Jest to zapis tragedii, ale też i dosyć niezwykły, a zarazem bardzo ciekawy zestaw uwag na temat moralności i odpowiedzialności kogoś, kto widzi przyszłość ludzi. Marcinkowski wie, kto i kiedy umrze i sam musi zdecydować, co zrobić z taką wiedzą w obozie.
W trakcie lektury tego pamiętnika może się oczywiście pojawić pytanie i należy je uznać za właściwe, czy Marcinkowski sam był autorem tych opowieści, czy też ktoś inny je spisywał? Czy jego rola może nie ograniczała się tylko do opowiedzenia historii, albo też kilku drobnych uwag, a resztę wymyślił tak zwany ghostwriter? Na tak postawione pytanie nie można dać jednoznacznej odpowiedzi, chyba, że udałoby się dotrzeć do odpowiednich dokumentów.
Kolejne pytanie, który musi się pojawić w kontekście już samego tytułu, odnosi się do kwestii wiarygodności wspomnień. Jak wiadomo ludzie pisząc o swojej przeszłości bardzo często ulegają własnym wyobrażeniom, czy też fantazjom. Stąd też wszelkie wspomnienia są pewną kreacją. Opisujemy swoją przeszłość, tak, aby pasowała do naszego teraźniejszego rozumienia rzeczywistości. To wszystko jest standardowym wręcz zestawem uwag i wątpliwości każdego, kto siada do lektury wszelakich wspomnień.
Co jednak począć z człowiekiem, który był medium, uważał się za medium i co więcej, we wspomnieniach podkreśla, że nie był oszustem? Zaznaczmy, że nie jest to jedyny taki przypadek, kiedy mamy postać historyczną, która pozostawia po sobie tego typu wspomnienia. Najbardziej spektakularnym jest chyba Daniel Dunglas Home, który w XIX wieku wyprawiał na seansach niesamowite rzeczy i nigdy nie został złapany na oszustwie. Po jego śmierci pojawiło się oczywiście kilka pseudo-odkryć jego oszustw, ale były one bardziej wątpliwe, niż najbardziej niezwykłe dokonanie Home’a. Tenże poza ciekawymi wspomnieniami napisał także bardzo fascynującą książkę o tym, jak wykrywać fałszywe medium. Trzeba przyznać, że taka twórczość raczej nie pasuje do typowego wyobrażenia ludzi o kimś, kto kontaktuje się z duchami.
Wracając jednak do naszego Mustafy, oczywiście musimy zadać pytanie, na ile poznajemy cokolwiek o życiu bohatera z powieści, która zawiera elementy z naszej perspektywy fantastyczne. No, bo, czy wierzymy w przepowiadanie przyszłości z czytania linii na dłoniach? Większość nas zgadza się chyba, że to nie jest zbyt poważne i racjonalne. Ktoś pewnie w związku z tym stwierdzi, że takie wspomnienia w takim układzie należałoby wyrzucić i o nich zapomnieć.
Pewnie tak uczyni porządny fachowy historyk XX wieku (dodając, że to w najlepszym wypadku jest „powieść autobiograficzna”, lecz wcale nie jestem pewien, czy dobrze uczyni. Wiem natomiast z całą pewnością, że osoba zainteresowana ciekawą literaturą popełni bardzo duży błąd rezygnując z lektury Pamiętnika jasnowidza. Dzięki nietypowej formule, a i bardzo dziwnym zagadnieniom, których dotyka cały utwór mamy wgląd w psychikę osoby, która widzi przyszłość, a która zarazem żyje w specyficznych czasach. Jest to opowieść barwna, napisana z werwą. Czasem lektura jest smutna, a czasem zabawna, ale zawsze zajmująca.