Grając w prawdziwym świecie 8 bitów (gry!)

Tak, wracam, powoli i skutecznie. Dzisiaj pierwszy wpis po przerwie, kolejne powinny być już regularnie. Można tańczyć i śpiewać.

My tu jednak będziemy, pomimo tego lekkiego początku, pisać o poważnych sprawach. Skoro pisma o grach komputerowych wracają z martwych, to, czemu i gry komputerowe nie miały powrócić? Pisałem już tutaj raz coś w rodzaju przeglądu produkcji wydanych na poczciwe C64 (jak i o samym komputerze!) i teraz wrócę do tego tematu. Temat jest dosyć przyjemny, a na dodatek ma pewien walor edukacyjny. Przypomina starszym, czym zagrywali się w młodości, a młodszych uświadamia odnośnie tego, jak kiedyś wyglądała komputerowa rozrywka.

Zaznaczyć należy od razu, że wiele gier tutaj omawianych pojawiało się na różnych komputerach. W praktyce nie było tytułów, które osiągnęły sukces, które nie doczekałyby się przynajmniej jednej konwersji na inną maszynę. Przy czym wypada od razu zaznaczyć, że częstokroć owe wersje różniły się dosyć znacznie. To nie bywała tylko kwestia grafiki i muzyki dostosowywanej do różnych możliwości technologicznych komputera, ale też i zmieniał się czasem cały tryb rozgrywki.

Jedną z takich gier, które bardzo różniły się w zależności od wersji było Hostages. Oto na budynek napadają terroryści i biorą zakładników. Gra wyraźnie inspirowana atakami na różne ambasady pozwalała graczom wcielić się w oddział specjalny, który ma odbić przetrzymywanych ludzi i skutecznie wyeliminować (to jest zabić) terrorystów. Hostages, jak to było częste w tamtych czasach, łączy w sobie kilka różnych trybów rozgrywki. Pierwszy to pewna forma skradania się. Sterujemy snajperem, który musi zająć odpowiednią pozycję na planszy omijając reflektory. Kiedy już się rozstawimy uruchamia się drugi tryb, gdzie owymi snajperami możemy wyeliminować przynajmniej część terrorystów, a gdy już się z nimi uporamy, inna grupa żołnierzy będzie dostawać się do budynku przez okna. Ostatnią częścią jest walka na korytarzach i tutaj mamy ową różnicę pomiędzy wersjami. Na Amidze w rogu ekranu było widać naszego dzielnego wojaka, natomiast na C=64 był bardziej przyjemny widok z pierwszej osoby. Od razu dodam, że nijak gra nie przypomina Dooma, czy nawet Wolfensteina 3D. Można się obracać tylko o 90 stopni, a trafianie we wroga polega na odpowiednim ustawieniu karabinu (trzeba było wcisnąć przycisk joysticka i tak go przesuwać, aż lufa znalazłaby się na wprost terrorysty). Stąd też gra była w gruncie rzeczy całkiem trudna, ale za to niezwykle wręcz satysfakcjonująca. Na Amidze wszystko było prostsze.

Grafika z http://www.lemon64.com/?game_id=2781 <- polecam stronę, jest to świetna baza starych gier komputerowych!
Grafika z http://www.lemon64.com/?game_id=2781

Nie chodzi mi tutaj jednak o wymienianie różnic pomiędzy różnymi wersjami tej samej gry. Chce poopowiadać krótko o różnych fajnych i ciekawych tytułach. Takim była strategia ekonomiczna Vermeer, gdzie gracze wcielali się w finansistów operujących wkrótce po zakończeniu pierwszej wojny światowej. W ramach operacji finansowych można było kupować plantację w różnych regionach świata, tam uprawiać tytoń, kawę, ziarna kakaowca, albo herbatę (ta ostatnia się najbardziej opłacała!). Następnie transportować do Europy, czy Ameryki i tam sprzedawać z odpowiednio dużym zyskiem. Nadwyżki można było wkładać do banku, ale gra nie ograniczała się tylko do zarabiania pieniędzy. Gracze mieli za zadanie uzyskane środki przeznaczać na zakupy obrazów i celem było stworzenie wspaniałej kolekcji. Problemem nie byli także tylko inni gracze, którzy wtrącali się na aukcjach podbijając ceny, ale także fakt, że czasem zakupiony obraz okazywał się falsyfikatem, a pieniędzy nikt nie zwracał. Przyznam, że ja zawsze wolałem zarabiać pieniądze, a nie rzucać się na przereklamowaną sztukę! Jeszcze, aby utrudnić życie graczom, czas końca wojny i po-wojnia, to okres rozruchów i zaburzeń. Zdarzało się wielokrotnie, że zamach stanu kończył się konfiskatą starannie budowanej plantacji! Co ciekawe Vermeer doczekał się aż dwóch kontynuacji, ostatniej całkiem niedawno, bo w 2004 roku.

Inną całkiem ciekawą rzeczą było to, że w 1995 roku LK Avalon wydało grę Gwiezdny Manager. Produkcja Grzegorza Skowrońskiego dosyć wyraźnie opierała się na ekonomicznym aspekcie Vermeera, ale przenosiła go w przyszłość między gwiazdy. Była przy tym znacznie rozbudowana i można było wybierać na przykład, czy zatrudnia się ludzi wolnych, niewolników, czy maszyny. Stąd też do rąk graczy trafiała nie tyle kopia niemieckiej produkcji, a jej twórcze rozwinięcie. Były jednak pewne wady, bowiem gra była wyjątkowo awaryjna i z wieloma błędami. Problem ten na Pecetach, czy współczesnych podłączanych do internetu konsolach, w praktyce nie istnieje. Na C64 błędy oznaczały, że gra nie nadawała się do użytku. Nie było łatek, a jedynie można było liczyć na wymianę nośnika.

A to i następny zrzut pochodzi z http://www.gamebase64.com/ <- równie dobrej , a i posiadającej linki do obrazów dysków/taśm.
A to i następny zrzut pochodzi z http://www.gamebase64.com/

Skoro jesteśmy przy Polsce i LK Avalon, to wypada także dodać, że na długo nim pojawił się nowy film kinowy, przemysł gier komputerowych potrafił wykorzystać popularnego Hansa Klossa. Oto w 1993 roku na ekrany komputerów zawitał nasz agent w postaci bohatera gry platformowej. Nie było to żadne arcydzieło, ale miała parę fajnych i przyjemnych rozwiązań. Choćby to, że jak zbyt długo nie poruszało się Hansem, to wyciągał on papierosa i palił. Niby nic, ale zawsze jest miłe, że twórcy wpadają na takie pomysły (przychodzi na myśl golenie się mieczem świetlnym w Jedi Knighcie!).

Dodajmy muzykę z CD, grafikę w wysokiej rozdzielczości, a mamy przykład super nowoczesnej przygodówki!
Dodajmy muzykę z CD, grafikę w wysokiej rozdzielczości, a mamy przykład super nowoczesnej przygodówki!

W ogóle należy powiedzieć, że na długo nim CD Projekt wyskoczył z Wiedźminem Polacy nie byli gęsiami i swój przemysł gier komputerowych mieli. LK Avalon wyprodukowało całkiem dużą ilość gier, choć spora ich część była na systemy już wtedy schyłkowe (C=64, Atari), to jednak dalej mimo wszystko popularne. Dodajmy, że Roland Pantola, który stworzył świetne przygodówki na 8-bitowce: Klątwa i Władcy ciemności, później stworzył Reah i Schizm – jedne z ostatnich ambitnych gier w stylu Mysta. Były to niezwykle ciekawe i ambitne produkcje, o których należy pamiętać, a niejako swój żywot zaczęły na poczciwych starych komputerach.

Na koniec zaś taka drobna ciekawostka. Gdy uruchamia się współczesne MORPGi, takie jak World of Warcraft czasem zapomina się, że tego typu produkcje są z nami od wielu lat. Nim ktoś zakrzyknie Ultima Online, warto przypomnieć, że i przed stworzeniem tego świata, była gra online tego typu i nie był to tak zwany MUD. Chodzi o Habitat wyprodukowany przez Lucasfilm Games (tzn. LucasArts przed zmianą nazwy). Gra ta pojawiła się w 1985/6 roku i była to przygodówka online w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego jednak wspominam o niej tutaj? Bo Habitat oryginalnie wydano właśnie na C=64. Gra później doczekała się konwersji na inne systemy, ale nie zmienia to tego, że bez poczciwej komody, nie byłoby dzisiaj WoWa!

2 comments

  1. rob says:

    życzę zdrowia i witam po przerwie ja z takich starych gier pamiętam coś co się działo na dzikim zachodzie grało się szeryfem oczywiście wyścigi formuły jeszcze na ZX spectrum i taką grę harier atack pamiętam ją bo taka była ze mnie gapa że dopiero po nastu razach połapałem się że mam opcje katapultuj się ;-D

    • hihnttheadmin says:

      Westernowych gier bylo kilka 🙂
      Zreszta, materialu jest przyjemnie duzo, a niektore pomysly 8-bitowe dalej robia wrazenie 🙂

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *