Niektórzy pisarze mają specyficznego rodzaju szczęście być prekursorami gatunków literackich, a z drugiej strony być całkowicie zapomnianymi. Do tego stopnia, że nie tylko przeciętny czytelnik o nich nic nie wie, a czasem nawet osoby mieniące się autorytetami w danej dziedzinie i wielkimi krytykami literackimi nie mają pojęcia o ich istnieniu. Taka sytuacja wynika przeważnie z wielu czynników, jednym z nich jest to, że większą sławę zdobywają utwory, które mają już przygotowanego czytelnika. Pisarze, którzy jako pierwsi poruszają różne zagadnienia muszą w gruncie rzeczy sami stworzyć sobie odbiorców. Natomiast ci, którzy są w drugiej fali danego nurtu trafiają do osób już doskonale wiedzących, czego należy się spodziewać.
Czasem także i inne problemy dotykają prekursorów. Częstokroć wydawnictwa reagują przestrachem na proponowane utwory. Powieści pokazujące nowe drogi są ryzykowną inwestycją. Pewniejsze jest iście utartymi ścieżkami, tudzież wykorzystywanie modnych nurtów literackich. Stąd też czasem prawdziwi prekursorzy mają pecha, gdyż, kiedy oni walczą z wydawnictwami, ktoś inny publikuje powieść, która zostaje uznana za przełomową. To jest historia cyberpunka, jako gatunku literackiego. Za utwór tworzący podstawy tego nurtu uważa się powszechnie Neuromancera Williama Gibsona. Powieść ta zdobyła niesamowity rozgłos i zdecydowanie trafiła na odpowiedni moment. Czytelnicy byli wniebowzięci i wkrótce rynek zalały powieści czy to inspirowane Neuromancerem, czy to będące dosłowną jego kopią. Nagle wszyscy zaczęli się podniecać wizją mrocznego miasta przyszłości, czemu niewątpliwie pomagało kino serwując Blade Runnera (wcześniej), czy Max Headroom (później).
Jednak Gibson nie istniał w próżni i w jego, w gruncie rzeczy bardzo słabej powieści, widać wyraźnie ducha twórczości Philipa K. Dicka. Połączył go z infantylnym erotycznym uwielbieniem technologii. Dzięki temu stworzył nowy gatunek literacki. Tutaj jednak pojawia się nazwisko bardzo ważne dla s-f lat 80-tych, czyli K. W. Jeter (o którym wspomniałem recenzując jego Farewell Horizontal). Należy tutaj wspomnieć, że to on stworzył termin steampunk, który miał być pewnego rodzaju odpowiedzią na popularność cyberpunka. Niewiele jednak brakowało, a to i on byłby powszechnie uważany za twórcę także tego drugiego. Wszystko zaczyna się w 1972 roku, kiedy Philip K. Dick dostał od Willisa McNelly’ego powieść jego studenta. Dick, jak sam pisze, z pewną odrazą sięgnął do tej książki i ku własnemu zdziwieniu – gdyż nienawidził dostawać rękopisów do lektury – stwierdził, że to jest świetna powieść. Zaznaczmy od razu, że nie było to spowodowane tym, że na kartach tej powieści pojawiał się radiowy DJ KCID, który uwielbia niemieckie opery. Z jednego prostego powodu, gdyż Dick uważał, że Jeter go obraża przedstawiając go w taki sposób, w jaki się pojawia w powieści. Szczegółów nie będę zdradzać, ale jako zabawną ciekawostkę dodam, że i Jeter pojawia się w jednej z powieści Dicka, a i po lekturze tego rękopisu obaj stali się raczej niezłymi przyjaciółmi.
W każdym razie pobudzony Dick zakrzyknął: „to trzeba wydać” (albo zapewne coś w ten deseń) i wtedy zaczęły się schody. Kolejne wydawnictwa odmawiały opublikowania powieści ku coraz większej frustracji tak Jetera, jak i Dicka i paru innych osób zaangażowanych po drodze w promocje powieści. Dopiero w 1984 roku znalazł się odważny, który wydał powieść. W między czasie Jeter opublikował kilka horrorów, jak i zaczął grzebać przy początkach tego, z czego wyrósł potem steampunk. Co ciekawe, kiedy po 12 latach walk z wydawnictwami powieść – pod tytułem Dr Adder – ujrzała światło dzienne nic nie straciła ze swojego pazura, agresji i szoku. Jednakże jedno minęło bezpowrotnie. Neuromancer opublikowany także w tym roku zdobył palmę pierwszeństwa, jako pierwsze powieść cyberpunkowa.
Trudno mi powiedzieć, co musiał czuć Jeter widząc, że jego pomysły sprzed lat, teraz są modne. Miał prawo do ewentualnego zdenerwowania, bo już w 1972 roku wymyślił wielkie niekończące się Los Angeles sięgające prawie Orange County. Świat, gdzie po bliżej niesprecyzowanym konflikcie upadł rząd USA, a władzę w nim (a raczej w jego resztkach) przejęły korporacje. Świat, gdzie istnieją cyberwszczepy, wirtualne awatary ludzi, a miasto staje się irracjonalnym samodzielnym światem. Świat, gdzie jedzenie jest produkowane na przykład ze zmodyfikowanych genetycznie kurczaków, które są teraz wielkości człowieka i składają jaja, które są przekształcane w różne produkty spożywcze.
To właśnie tam zaczyna się akcja powieści. Teraz uwaga, osoby o słabej wytrzymałości na pokręcone rzeczy, tudzież osoby o zbyt dużej wyobraźni ostrzegam. Dalej będą rzeczy straszne. Głównym bohaterem powieści jest E. Allen Limmit, syn słynnego odkrywcy-biologa Lestera Gassa. Jego ojciec dawno temu zniknął tak z powierzchni planety, jak i z życia Limmita. Był on samotnie wychowywany przez matkę w jednej z ferm specjalizujących się w produkcji wielkich jaj. Tam także po krótkim okresie służby wojskowej w wojnie z trockistowską partyzantką pracował jako zarządca fabrycznym domem publicznym. Nie jest zbyt szczęśliwy, acz ma swoje drobne przyjemności. Posiada ogromną kolekcje klasycznych powieści s-f, dostęp do pokaźnej apteczki zawierającej różne narkotyki, a także ma swoją przyjemność w postaci jednego ze zmutowanych kurczaków, który jest przystosowany do utrzymywania kontaktów seksualnych z człowiekiem (czy też raczej z mężczyzną – zaznaczmy, że dom publiczny obsługuje obie płcie).
Limmit postanawia zamiast siedzieć w zapuszczonym Phoenix, gdzie znajduje się farma, przenieść się do Rattown będącego częścią Los Angeles, a konkretnie do miejsca zwanego Interface. Tam liczy, że uda mu się wybić. Zrobić coś ze swoim życiem, w tym celu chce zrobić interes życia sprzedając zawartość walizki, którą wziął z Phoenix niejakiemu doktorowi Adderowi. Interface, właściwie cała Kalifornia jest pod rządami korporacji GPC. Poza tym obecna jest Armia, a co za tym idzie jakaś forma rządu centralnego, ale nie odgrywają one większego znaczenia. W ramach Kalifornii są dwie osoby mające specjalną rolę. Wspomniany Adder i John Mox. Jest pomiędzy nimi głęboki konflikt, a mieszkańcy miasta wybierają, który z nich jest tym lepszym, czy też tym silniejszym. Mox jest typem teleewangelisty, ma także własne siły porządkowe zwane w skrócie MoFo. Pełna nazwa to Moral Force, czyli Siła Moralna, acz skrót ma podwójne znaczenie, bo może być odbierany jako Motherf*cker. Mox chce porządku i moralności, a na jego drodze stoi Adder. Jest on akceptowany przez zarząd korporacji (w którym jest także Mox, ale nie odgrywa tam decydującej roli).
Dlaczego Adder jest tak znienawidzony przez Moxa? Ponieważ reprezentuje sobą wszystko, co osoby o jakimkolwiek poczuciu moralności szybko by znienawidziły. Doktor Adder zarabia na życie w sposób dosyć specyficzny. Okazało się, że jest on w stanie przeżyć używanie narkotyku zwanego ADR, który został wymyślony przez Gassa do przesłuchiwania więźniów. Dzięki temu potrafi on wchodzić w umysły ludzi, ale wykorzystuje to nie do zdobywania informacji, a w innym celu. Jest doskonałym chirurgiem, miał zresztą pracować dla GPC modyfikując ludzi do pracy z maszynami – byłoby to tańsze, niż przebudowa maszyn w fabrykach – i dalej kroi swoich pacjentów.
Wszystko polega na tym, że ADR pozwala mu poznawać z jednej strony najbardziej ukryte pragnienia seksualne ludzi, a z drugiej sprawdzić, do czego jest gotowa dana osoba. Dzięki temu zgłaszają się do niego sfrustrowani mężczyźni prosząc o to, aby im powiedział, jaki jest ich fetysz. Ostateczna podnieta, która nada sens ich pustej egzystencji. Mogą to być bardzo różne rzeczy, od kobiet z amputacjami (zresztą na pierwszej stronie powieści jest list z „Penthouse’a” z listopada 1972 roku, gdzie czytelnik prosi o takie modelki), ale też nawet bardziej ekstremalne rzeczy, jak kobiety z mackami wychodzącymi z waginy.
Jednakże znalezienie swojego fetyszu, to nie wszystko. Jest jeszcze jeden bardzo ważny problem, gdyż trzeba znaleźć osobę, która będzie je w stanie spełnić. Od czego jednak są prostytutki… odpowiednio zmienione przez Addera. Dzięki ADR wie, co może takiej wyciąć, której może podać niszczący psychikę narkotyk zamieniający je w żywe zwłoki, czy też dodać jakieś dziwne części ciała. Wszystko oczywiście nawet nie tyle za zgodą tychże, ale ku spełnieniu ich marzeń i nadziei. One chcą być tymi wrakami człowieka, a co więcej, są dumne z tego, że wyszły spod noża Addera tatuując sobie małą żmije. W ich rozumieniu symbol doktora.
Rattown zamieszkują jeszcze inne ciekawe postaci, takie jak Mother Endure, czyli stara kobieta opiekująca się osobami, które zostały zniszczone przez narkotyki. Wspomniany KCID, czy też Droit robiący badania socjologiczne w mieście, a przy okazji sprzedawca także informacji. Oczywiście za odpowiednią opłatą. Mamy także Mary, którą Limmit kiedyś poznał, jest ona zawodową rewolucjonistką i chce zmienić świat, czy też niejakiego Azusę, który jest świetnym snajperem. Organizuje on imprezy podczas których odstrzeliwuje wybranych MoFosów.
Limmit dostarcza Adderowi przesyłkę, którą okazuje się Flashglove. Specjalny cyberwszczep zamieniający dłoń w maszynę zniszczenia. Wymyślone przez Gassa urządzenie miało być stosowane w obozach do wykonywania egzekucji. Odpowiednio zmodyfikowani agenci CIA zamieniali się w aniołów zagłady, tak, iż dookoła nich tryskała krew. Sam widok osoby wyposażonej w ten wszczep miał wprawiać w przerażenie. Adder dostawszy paczkę wie, że chce jej zawartości, choć doskonale wie, że ma do czynienia z prowokacją. Chce go nie tyle żeby sobie go zamontować (przestałby wtedy być lekarzem), ale po to, aby posiadać. Jest jednakże drugie dno tej przesyłki, poza ową prowokacją. Jakie dokładnie są relacje pomiędzy Moxem, a Adderem? Jaki jest właściwie sens tego wszystkiego, co się dzieje w Los Angles? No i jak skończy się życie Limmita?
Dr Adder, kiedy się go czyta po ponad 20 latach od premiery dalej robi wrażenie. Nie jest to miła lektura, szczególnie, że właściwie żadnego z bohaterów nie można lubić. Także i dlatego, że sama wizja przyszłości jest dosyć nieprzyjemna i odpychająca. Mało która książka zaczyna się od zoofilii, a potem sprawy idą coraz dalej. Mimo wszystko powieść wciąga, a po drodze powstają pytania odnośnie poszczególnych elementów konstrukcji świata. Są tam urocze i aktualne pomysły, jak przekształcenie s-f w literaturę, którą akceptują główno nurtowi krytycy i specjaliści, z czym wiąże się wyrwanie jej pazurów. Mamy też ogólną niechęć do ludzi, którzy z takich kreatur, jak Adder, są w stanie zrobić gwiazdę, swego rodzaju celebrytę.
Powieść Jetera jest takim bardziej brutalnym cyberpunkiem, pozbawionym naiwnego patrzenia na technologię. Co prawda nie poświęcił on w niej dużo miejsca na sieć komputerową, a telewizja wciąż odgrywa w tym świecie dominującą rolę, ale należy pamiętać o tym, kiedy została napisana. Szkoda, że Dr Adder nigdy nie został wydany w Polsce. Należy wątpić, aby miało to kiedyś mieć miejsce (może w którejś Solarisowej serii?), co oznacza, że trzeba korzystać ze starych papierowych wydań oryginału. Ewentualnie z niemieckiego, czy włoskiego tłumaczenia. O ile te drugi są relatywnie dostępne, to oryginał ciężko znaleźć w normalnej cenie. Może za jakiś czas Jeter zamieści ją jako ebooka.
Mimo wszystko warto sięgnąć po przygody Limmita, Addera i Moxa. Jest to bardzo dobra powieść, która zestarzała się o wiele lepiej niż wiele innych utworów z lat 80-tych. Ma swoje wady, pewne wybory fabularne są dziwne, jednakże pomysł na świat, jak i na bohaterów jest niesamowicie intrygujący. Dr Adder, to mało znany klasyk literatury. Eksplozja, której nikt nie zobaczył, bo wszyscy skupili się na świeczce.
postać z okładki podobna do kevina sorbo nawiasem to ogromne kurczaki mieliśmy też w śpiochu allena ;)a ja w trakcie buszowania po YT znalazłem jedne z pierwszych jak sądze seriali SF w tv captain video i video rangers (aktor grający bodajże główną role zmarł własnie pare dni temu) i space patrol rozczulająco się to ogląda po tych 60+latach 😉
Spioch to 1973, hm, dostac oryginalny rekopis Addera z 1972 roku! 🙂
Video to smutny przypadek serialu skasowanego w latach 70-tych przez nieznanych sprawcow :/
ale kilka odcinków widać się zachowało skoro na YT wylądowało 😀 w sumie nawet niezłe zważywszy na szczupłość środków dostępnych w tych początkach tv