Nim powstał Batman miasto chronił Cień

Często czytając o historii komiksów o przygodach Batmana można znaleźć informację odnośnie źródeł i inspiracji jego twórców w wymyśleniu akurat tego bohatera. Przedstawiane propozycje są dosyć różnorodne, a i z czasem, to znaczy wraz z kolejnymi opowieściami, bardzo się zmieniały. Nie chodzi tutaj nawet o spór o autorstwo Batmana, który był z wielu powodów nieprzyjemny. Zamiast tego warto zwrócić uwagę na, w gruncie rzeczy, drobiazg, jakim jest to, że Bob Kane, na starość odnajdywał coraz to kolejne wczesne szkice przedstawiające Batmana. Co prawda czasem bardzo mocno przypominały one późniejsze wersje tego bohatera, a nie wiele wspólnego miało z tym, jak wyglądał on w pierwszych numerach komiksu.

 

Jedno jednak jest pewne, o ile wiele inspiracji dla postaci Batmana jest pod wieloma względami wątpliwych, czy też niejasnych, to jedna postać na pewno zainspirowała autorów komiksu. Chodzi tutaj o niejakiego Lamonta Cranstona, szerzej znanego jako Cień (The Shadow). Czytając różnych domorosłych ekspertów można spotkać się z opinią, że chodzi tu o bohatera słuchowisk radiowych, który był niezwykle popularny w latach 30-tych i 40-tych XX wieku. Sformułowanie to, choć prawdziwe, jest zarazem fałszem i nieporozumieniem. Słusznie czytelnik zdziwi się czytając tak postawione zdanie. Wszystko jednak wynika z bardzo skomplikowanego sposobu, w jaki powstała postać Cienia.

Radio stylowo zaprasza na spotkanie
Radio stylowo zaprasza na spotkanie

Oto na początku lat 30-tych wydawnictwo Street and Smith postanowiło zareklamować swoje publikacje w radio. W tym celu wynajęto odpowiednią agencje reklamową, która przygotowała program radiowy, w ramach którego miano przedstawiać kolejne opowieści, które można było znaleźć w kioskach w jednym z czasopism tegoż wydawnictwa. O ile robienie antologii opowieści kryminalnych nie jest niczym specjalnym i mamy wiele tego typu przypadków, to warto zwrócić uwagę na pewną specyfikę wczesnego radia. Każdy program potrzebował kogoś, kto będzie zapowiadać słuchaczowi, z jaką audycją będzie miał do czynienia. To znaczy, czego będzie słuchać. W tym celu wymyślono postać tajemniczego narratora, który mrocznym głosem (!) będzie prowadzić opowieść. Po dłuższych poszukiwaniach wymyślono, że będzie się on nazywał Cień.

Street and Smith, jak wspomniałem, liczyło, że uda im się dzięki takiej reklamie sprzedać więcej numerów jednego z ich czasopism. Efekt był jednak odmienny. Słuchacze nie chcieli czytać opowiadań kryminalnych przedstawianych im przez Cienia. Chcieli czytać o nim samym. Stąd szukano magazynu Cienia, a nawet nie używano właściwego tytułu periodyku. Nic więc dziwnego, że Street and Smith postanowiło nie zasypywać gruszek w popiele. O ile program zaczęto nadawać w połowie 1930 roku, to już w 1931 pojawiła się pierwsza powieść o przygodach Cienia. Napisana przez Maxwell Grant (w rzeczywistości był to pseudonim Waltera B. Gibsona, który napisał 282 powieści, oraz kilku innych autorów, którzy w sumie napisali dalsze 43 utwory – wśród owych dodatkowych twórców były także i głośne nazwiska autorów pulpowych). Od tego moment raz, albo dwa razy w miesiącu czytelnicy udawali się do kiosków zakupić kolejny numer czasopisma „The Shadow Magazine”, gdzie mogli dowiedzieć się o kolejnych niezwykłych czynach i niebezpiecznych przygodach bohatera.

Jam jest Cień mojego długiego nosa.
Jam jest Cień mojego długiego nosa.

Cień wymyślony przez Gibsona był tajemniczym detektywem, który korzystał z siatki szpiegów, oraz własnego talentu do aktorstwa i makijażu. Zagadki bardzo często opierały się na przebieraniu się w różne stroje i oszukiwaniu przeciwników. Zawsze też Cień wykorzystywał pomoc rozlicznych osób, którym wcześniej pomógł. Musieli oni w ten sposób mu się odwdzięczyć i odpłacić za ratunek i wybawienie od niebezpieczeństwa. Był to dosyć mroczny bohater, bardzo tajemniczy. Cień był alter ego Lamonta Cranstona, które to imię jednak nie było jego prawdziwym, a jedynie najczęściej używanym. Zamiast tego mamy do czynienia z bohaterem, o którym nie wiele wiadomo. Dodajmy do tego, że kiedy nie podszywał się pod kogoś innego, a występował właśnie jako Cień, to nosił on czarny płaszcz i kapelusz. Aby dopełnić prezentacje Cienia, jako nie do końca pozytywnego bohatera, wspomnijmy, że na prawdę nazywał się Kent Allard. Prawdziwego Cranstona zaś zmusił do użyczenia mu jego tożsamości grożąc mu poważnymi konsekwencjami, jeżeli odmówi. Inaczej rzecz ujmując, zastraszył go dając do zrozumienia, że odmowa może skończyć się bardzo tragicznie dla niego. Na łamach powieści przeciwnikami Cienia bardzo często byli niezwykli i dziwni super-przestępcy. Często powracający kilkukrotnie w kolejnych częściach. Były tam elementy niechęci do komunistów (sam Allard był ochotnikiem Białych), tudzież i elementy „mistycznego wschodu”, czy inne typowe standardy literatury masowej tamtych czasów.

Lata 60-te były dziwne w komiksach
Lata 60-te były dziwne w komiksach

Nawet takie pobieżne przedstawienie pokazuje, że twórcy Batmana musieli mieć z tyłu głowy bohatera wymyślonego przez Gibsona. Oto zagadka została wyjaśniona. Ubierający się na czarno zwykły człowiek, który skutecznie walczy z szalonymi przestępcami. Co jednak z radiem, które zostało wspomniane na początku? Cień pozostawał narratorem historii przez kolejnych kilka lat. Dopiero w 1937 roku, po różnych perturbacjach i sporach pomiędzy wydawcą, a sponsorami programu radiowego, do odbiorników trafił nowy Cień. Zarazem bohater ten bardzo się różni od swojego powieściowego pierwowzoru.

Zacznijmy od początku, w radio naprawdę ma on na imię Lamont Cranston i jest bogatym, znudzonym kawalerem, który romansuje (a raczej utrzymuje regularne kontakty – prawdziwego romansu w opowieściach nie stwierdzono, choć uczucie niewątpliwie jest) z Margo Lane. Na tym nie koniec różnic, w rzeczywistości radiowej Cranston jest pilnym studentem nauk wschodu i doskonale zna się na hipnozie. Dzięki sile umysłu jest w stanie sprawić, że jest niewidoczny dla przeciwników. Jak widać mamy tutaj do czynienia z dramatyczną zmianą charakteru postaci. Oto zamiast detektywa korzystającego z różnych strojów, jak i sieci szpiegów, mamy niejako magika, który oszukuje bandytów. Także warto odnotować, że sam charakter opowieści był zdecydowanie bardziej bliski grozie, czy też zwykłemu horrorowi, aniżeli kryminałowi noir. Co prawda krew nie lała się strumieniami, ale była odpowiednia ilość makabry. Poza tą dwójką jedyną postacią pojawiającą się regularnie w programie radiowym był komisarz Weston, pełniący rolę bardzo podobną do Batmanowego Gordona. Z jednej strony korzysta on z pomocy Cienia przy rozwiązywaniu zagadek, ale zarazem traktuje go wręcz jako przestępcę. Zresztą w jednym z odcinków postanowił on zabawić się kosztem niewidzialnego bohatera i wysłał go do rozwiązania zagadki morderstwa woskowej figury. Jakże się zdziwił, gdy okazało się, że był to trup dziewczyny pokryty woskiem.

Orson promocyjnie. Ciekawe, ze kiedy gral Cienia był chudy, a potem strasznie się roztył - zupełnie jak Alec Baldwin!
Orson promocyjnie. Ciekawe, ze kiedy gral Cienia był chudy, a potem strasznie się roztył – zupełnie jak Alec Baldwin!

Przez pierwszy sezon głosem Cranstona był Orson Welles, acz nie wypowiadał on wszystkich kwestii tego bohatera. Cień posiadał charakterystyczny, lekko szaleńczy śmiech, którego Welles nie był w stanie oddać, stąd korzystano z nagrania głosu aktora, który grał Cienia, kiedy był on narratorem antologii. Dodajmy, że to z radia pochodzą dwa najbardziej znane one-linery Cienia: Who knows what evil lurks in the hearts of men? The Shadow knows! i The weed of crime bears bitter fruit. Crime does not pay… The Shadow knows! Program nadawano do końca 1954 roku, acz z ostatnich pięciu lat programu zachowały się tylko dwa odcinki. Z poprzednich lat istnieje znacznie więcej nagrań i choć jest dużo luk, to i tak, jak na warunki OTRów jest to całkiem niezły wynik.

Jakby jeszcze było mało komplikacji, to równolegle do serii książek i programów radiowych, na ekrany kin trafiły różne formy adaptacji przygód Cienia. Były to przeważnie nisko budżetowe kryminały, które czasem, gdyby nie tytuł, nijak nie dawały podstaw do wiązania ich z naszym tajemniczym bohaterem. Było ich jednak całkiem sporo i przypomina to, jak niewielki fragment ówczesnego kina dotarł do świadomości europejczyków.

Na tym jednak nie koniec, bo Cień działał także i w innym medium. Pojawiał się on na kartach komiksów, przy czym na początku były to adaptacje kolejnych powieści Gibsona. Pewnym nowym kolejnych inkarnacji rysunkowych było dodanie Cieniowi dwóch charakterystycznych pistoletów. W gruncie rzeczy komiksowa wersja Cienia była także sporym sukcesem. Oprócz pierwszej inkarnacji pojawił się on także w wersji wydawnictwa DC, gdzie nawet spotykał się z Batmanem, który wskazywał dosłownie Cienia, jako wielką inspirację dla jego działań. Potem było jeszcze Dark Horse w latach 90-tych, a obecnie nasz bohater bryluje w Dynamite Entertainment razem z całą kolekcją super bohaterów lat 30-tych i 40-tych, takich jak pierwsza kobieca super bohaterka tworzona przez kobietę (co widać i czuć w lekturze), czyli Miss Furry. Na marginesie twórcy Batmana ewidentnie się tą bohaterką inspirowali tworząc Kobietę Kot.

Od frontu długiego nosa nie widać. Mamy wtedy tylko Cień jeden.
Od frontu długiego nosa nie widać. Mamy wtedy tylko Cień jeden.

W 1994 roku Russell Mulcahy wyreżyserował nową filmową adaptację przygód Cienia. Film powstał ewidentnie na fali popularności Burtonowego Batmana. Jest on miejscami karkołomną próbą połączenia powieści i serialu radiowego w jednolitą całość. Ma także kilka elementów oryginalnych, jednym z nich jest znacznie bardziej krwawa początkowa kariera Cranstona. Okazuje się w filmie, że zaczynał on jako warlord w Chinach, handlujący narkotykami i zwyczajnie masowo mordującym ludzi. Pewnego razu został jednak porwany przez tajemniczego mistyka i jego ludzi. Tulku, bo tak ma on na imię, postanowił sprawić, że Cranston stanie się dobrym człowiekiem i grożąc mu śmiercią sprawia, że zmienia on swoje poglądu i przybiera rolę Cienia. Wróciwszy do Ameryki zaczyna walczyć ze złem, przy czym tak jak ma to miejsce w książkach, posiada on rozbudowaną siatkę szpiegów.

Film nie okazał się sukcesem, choć trzeba przyznać, że jest bardzo przyjemną produkcją z wieloma fajnymi scenami. Jest także to jeden z ostatnich dobrych filmów w karierze Mulcahy’ego i jeden z niewielu dobrych filmów, gdzie główną rolę gra Alec Bladwin (zaznaczmy, że chodzi tutaj o jeszcze chudego Baldwina). Pomimo tego kolejny film o przygodach Cienia jest od wielu lat w produkcji. Brakuje jednak scenariusza, który dawałby gwarancję sukcesu kasowego – podobna jest sytuacja i innego bohatera lat 30-tych, czyli Doc Savage’a).

Na koniec kilka uwag odnośnie dostępności Cienia. Wszystkie powieści, jak i sam bohater należą obecnie do wydawnictwa Condé Nast. Co pewien czas pojawiają się różne reprinty oryginalnych historii, ale wiele pozycji jest trudno dostępnych. Wiele starych filmów jest obecnie w domenie publicznej i można oglądać je choćby na archive.org. Z radiem jest pewien nietypowy problem. OTR generalnie należy do domeny publicznej, programy nie miały „copyrightu” i stąd nie można legalnie twierdzić, że obejmuje je prawo autorskie. Problemem w przypadku Cienia jest to, że akurat te programy miały zaznaczenie, że są oparte na „zacopyrightowanych” powieściach wydawnictwa Street and Smith. Stąd od pewnego czasu firma Radio Spirits, która kupiła prawa sprzedaży programów radiowych od Condé Nast ściga w internecie strony udostępniające OTRy z tym bohaterem. Legalność tych działań jest wątpliwa, tym bardziej, że Radio Spirits w dosyć problematyczny sposób przejmuje prawa autorskie do różnych innych programów, czasem żerując wręcz na pracy wielu wielbicieli starego radia, którzy tworzą uporządkowane kolekcje wszystkich odcinków danego serialu, aby potem nagle całą pracę przejęło Radio Spirits i zaczęło na niej zarabiać (jak miało to miejsce w przypadku programu Jacka Benny’ego). Niestety nikt nie jest gotowy walczyć z tą firmą ze względu na koszty dosyć skomplikowanego procesu. W każdym razie programu radiowego z Cieniem łatwo w internecie się nie znajdzie, ale na szczęście jest dostępny na torrentach. Jak wspomniałem, legalność tego programu jest dosyć skomplikowana. Osobiście uważam (w czym nie jestem sam), że Radio Spirits nie ma podstaw do twierdzenia, że jest w posiadaniu praw autorskich do tego OTRa.

Na tym kończymy przydługą opowieść o pewnym panu w czarnym płaszczu, któremu Bob Kane dorobił uszy nietoperza i zarobił miliony.

 
 

6 comments

  1. rob says:

    kolejny interesujący artykół dzięki bardzo ps.może jakieś rozszerzenie o tych bohaterach z przed ery batmana supermana bo są zapomniani a chyba nie do końca słusznie 🙂

    • hihnttheadmin says:

      Moze, jak wiecej sie o nich dowiem. Poza Cieniem, to sluchalem jeszcze kilku odcinkow Blue Beatle, ktory jest juz “post-supermanowy”. Natomiast z pulpami problem jest taki, ze wiekszosc dalej jest objeta prawami autorskimi, a na rynku wtornym nie sa wcale takie tanie. W przyszlosci, czemu nie (Doc Savage na pewno zasluguje na wiecej uwagi).

      • rob says:

        doc savage też jak pamiętam miał swój film na początku lat90 i ktoś jeszcze się załapał wtedy oprócz cienia hm ale kto za chiny niępamiętam 😉 nawiasem to do tej preepoki należą też flash gordon buck rogers

        • hihnttheadmin says:

          Doc Savage, to akurat w latach 70-tych. Niestety nie widzialem, ale czytalem, ze byla to bardzo specyficzna produkcja (podobnie jaki i Flash Gordon z lat 80-tych). W 90-tych z “pulpowo-wczesnych” super bohaterow zekranizowano jeszcze Phantoma z Billym Zanem. O Bucku kiedys tutaj pisalem, ale Flash, o nim jeszcze trzeba cos napisac 🙂

          • rob says:

            przyznam że nie wiem czy to na pewno to bo oglądałem to niemieckiej tv i tam to tytuł brzmiał człowiek z brązu ale przypuszczam że to był doc savage ;)więc zakładając że się nie mylę to był to całkiem niezły film napewno wart obejrzenia 🙂

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *