Ilustracja i Strand, czyli o graficę w czasopismach (z drobną dygresją na temat S. Holmesa)

W związku z tym, że tekst jest o ilustracjach, to będzie w nim tylko jeden element graficzny.
W związku z tym, że tekst jest o ilustracjach, to będzie w nim tylko jeden element graficzny.
 
 

Zajmując się historią prasy na świecie – gazet, czasopism i innych periodyków – nie można nie zwrócić uwagi na przełom, jakim było wykorzystanie rycin. Grafika z czasem stała się jednym z głównych elementów współtworzących przekaz medialny. Oczywiście połączenie tekstu i rysunku samo w sobie nie było przełomem. Wystarczy spojrzeć na tak płaskorzeźby, jak i właściwie wszystkie pisma, kodeksy i druki ulotne. Jednakże szeroko rozumiana prasa na początku była jednak głównie oparta na słowie, a nie obrazie. Jednakże wraz z postępami technik druku, jak i umasowieniem się czytelnictwa (choć nie zawsze umiejętności czytania) w większym stopniu zaczęły się pojawiać rysunki. Kolejnym krokiem, czyli drukiem zdjęć, tylko potwierdzono rolę ilustracji. Pomimo, więc tego, że od samego początku wieku XIX pojawiały się gazety i czasopisma mniej lub bardziej wykorzystujące rysunki, a z czasem i zdjęcia, to do dzisiaj niektóre periodyki patrzą na ilustrację krzywo i niechętnie. W tym samym jednak czasie promowano pisma poprzez podkreślanie ich szaty graficznej. Tym torem myślenia kierował się George Newnes, gdy w roku 1891 wydał pierwszy numer „The Strand Magazine. An Ilustrated Monthly”. Pismo to sprzedawane za szylinga, czyli połowę ceny innych ówczesnych miesięczników1, szybko zdobyło popularność i osiągnęło nakład na poziomie 500.000 egzemplarzy2. Wyróżniało się na tle innych magazynów owych czasów między innymi tym, że jako jedno z pierwszych publikowało cykle krótkich opowiadań z tym samym głównym bohaterem3. Pismo przetrwało blisko 60 lat, a jego kres był bezpośrednio związany z powojennym kryzysem gospodarczym w Anglii i racjonowaniem papieru w latach wojny4. W grudniu 1998 roku podjęto na razie udaną próbę powrotu pisma na rynek już jako czasopisma poświęconego głównie wielkim detektywom z Sherlockiem Holmesem na czele.
Jedną z cech charakterystycznych „Stranda” było, jak sam podtytuł wskazuje, masowe wykorzystywanie ilustracji, zgodnie z regułą – na każdej stronie była jedna ilustracja. Choć oczywiście bywały od tej reguły wyjątki. Biorąc pod uwagę niezwykłą popularność pisma warto opisać jak wyglądała struktura tego miesięcznika i jaką role odgrywały w nim rysunki i zdjęcia. Podstawą będzie sześć numerów z roku 1893 wydanych zbiorczo za okres od stycznia do czerwca, każdy z nich miał około stu stron. Tak, jak wspomniano, w praktyce na każdej z nich jest przynajmniej jedna ilustracja, czy to w postaci rysunku choćby Sidney’a Pageta5, czy też fotografii.
Nim przejdziemy do dokładniejszej analizy wypada w tym miejscu określić profil pisma. Skierowane ono było do tak zwanego „rodzinnego czytelnika”6. Jego zawartość stanowiła mieszanka opowiadań, powieści w odcinkach, wywiadów, a także raczej lekkich artykułów. Nie było w „Strandzie” określonych reguł dotyczących układu stron w numerze, co skutkowało tym, że stałe rubryki przemieszczają się w ramach poszczególnych numerów i zamieniają kolejnością. Na pierwszy rzut oka pokazuje to chaos panujący w piśmie, lecz należy pamiętać, że nie było wtedy standardem znane nam z obecnie wydawanych periodyków uporządkowanie treści.
Ważne miejsce w „Strandzie” zajmował dział The Queer Side of Things, czyli Dziwna strona rzeczy, prezentujący zabawne opowiastki komiksowe, czy też proto-komiksowe. Miejsce tam też znajdowały zdjęcia „dziwnych rzeczy”, takich jak rzepa przypominający ludzką dłoń7. Takie poszukiwanie niesamowitości, którego objawem są wszelkiego rodzaju do dziś istniejące muzea pokazujące dziwadła, czy też odpowiednie rubryki na portalach internetowych, już wtedy było wykorzystywane w czasopiśmie do zwrócenia uwagi czytelników. W każdym numerze dział ten zajmowało kilka ostatnich stron. Poza tym, rubrykę tę uzupełniały humorystyczne opowiastki, a także na przykład rysunki prezentującą różne typy stołów8. Całość tworzyła zdecydowanie wielogatunkową i miejscami dziwną mieszankę.
Wywiady, które podobnie jak The Queer Side of Things stanowiły stały element każdego numeru, były zgrupowane w dziale: Illustrated Interviews (Ilustrowane wywiady). W tej rubryce, jak sama nazwa wskazuje, zamieszczano zapis rozmowy, lub raczej jej opis okraszony zdjęciami i rysunkami. Dobór bohaterów był różnorodny, mamy więc doktora Barnardo, udzielającego się charytatywnie założyciela sieci ośrodków dla sierot, ale także rysownika i humorystę Harry’ego Furnissa, który oprócz rozmowy przekazał do publikacji kilka ze swoich prac. Wyjątkowy pod tym względem jest numer 28 – kwietniowy, w którym zamiast wywiadu mamy reportaż z wizyty księcia Walii w Sandringham – zwraca uwagę adnotacja, że jako członek rodziny królewskiej nie mógł on udzielić wywiadu9. W przypadku Illustrated interviews zdjęcia spełniają rolę uzupełniającą wobec tekstu. Z jednej strony są to więc portrety bohaterów, z drugiej zaś mamy do czynienia z prezentacją ich domostw, czy też miejsc pracy, a nawet fotografie zwierząt rozmówcy. Całość jest statyczna, ilustracja wtapia się w tekst. W sumie wygląda to dokładnie tak samo jak i obecnie ukazujące się tego typu wywiady w prasie.
Dział ten nie jest jednak jedynym przypadkiem, kiedy wykorzystywano w „Strandzie” zdjęcia do prezentowania ludzi. Istniała w nim mianowicie rubryka Portraits of Celebrities At Different Times of Their Lives (Portrety znanych w różnych momentach ich życia) zawierająca krótkie biogramy znanych osobowości, a także zdjęcia z młodości, oraz współczesne. Otrzymujemy w związku z tym ilustracje dotyczące całego życia poszczególnych osób. Od kołyski, a czasem, gdy mamy do czynienia z pośmiertnym wspomnieniem, jak w przypadku aktora Freda Leslie, aż po grób10.
Przedstawienia bohaterów w tym dziale są oparte na zdjęciach, ale też zdarzają się tam reprodukcje obrazów, a nawet i rysunków. Wśród osób wybranych przez redakcję do do zaprezentowania dominują bohaterowie „ostatnich dni”. Przykładowo w numerze styczniowym możemy znaleźć portrety księżniczki Marii – córki księcia Edynburga – wraz z księciem Ferdynandem Rumuńskim. Mieli oni wziąć ślub dnia 10 stycznia11. Z drugiej strony w „Strandzie” znajdziemy zestaw reprodukcji zdjęć panny Izy Duffus Hardy, pisarki, której opowiadanie znajduje się w numerze majowym, tym samym, co prezentacja jej wizerunku12. Niektóre fotografie, szczególnie starszych wiekiem kobiet wyglądają na mocno wyretuszowane, jak na przykład pochodzące z numeru 28 portrety księżnej Walii w wieku ponad pięćdziesięciu lat13. Na każdego bohatera przypada jedna strona, stąd też często mamy do czynienia z bardzo dynamicznym układem graficznym. Zdjęcia zachodzą na siebie14, jest ich raz więcej, a raz mniej. Dzięki temu całość robi wrażenie o wiele bardziej „nowoczesnego” czasopisma, niż mogłoby się to wydawać patrząc na rok wydania. Jeszcze lepiej widać to w głównej części każdego numeru „Stranda”, a mianowicie w trakcie lektury opowiadań okraszonych różnymi ilustracjami.
Zakres gatunkowy publikowanych na łamach pisma tekstów literackich był dosyć szeroki. Oprócz słynnych opowiadań o Sherlocku Holmesie mamy opowiadania historyczne, opowieści grozy, ale także historie przygodowe, a nawet w przynajmniej jednym numerze krótką sztukę teatralną15. Co ciekawe, jeżeli chodzi o wybór tekstów, to występuje duża liczba przekładów z języka francuskiego, a także adaptacji.
Rysunki do opowiadań prezentują graficzne odwzorowanie scen, które możemy przeczytać. Na wszelki wypadek zamieszczony jest przy nich podpis będący fragmentem dialogu, bądź też opis umiejscawiający ją w narracji historii. Regułą było, że jeden tekst ilustrował jeden rysownik, czasem jak w przypadku Pageta związywał się on z jedną serią opowiadań. Rysunki były umieszczane tak naprawdę w dowolnym miejscu na stronie. Styl był realistyczny, choć czasem twórcy pomijali pewne szczegóły. Funkcją ilustracji, które były tylko przeglądane, a nieoglądane16, było podkreślanie wydarzeń w opowieści. Czasem też stanowiły one formę wprowadzenia do lektury. Nie da się ich traktować w oderwaniu od tekstu, tak samo jak i nie powinno się omawiać opowiadań bez znajomości ich strony graficznej, gdyż, co mamy potwierdzone przynajmniej w jednym przypadku dotyczącym innej publikacji, autor i rysownik omawiali miejsce i charakter rysunku, który miał być opublikowany17. Znamiennym przykładem wpływu ilustracji na odbiór tekstu ze „Stranda” jest słynna charakterystyczna czapka Sherlocka Holmesa, która stała się wręcz jego symbolem18. Wielu pewnie jednak będzie zaskoczonych, kiedy spróbuje znaleźć opis „deerstalkera” w tekście. Okazuje się, że nie występuje ona nigdzie w opowiadaniach Arthura Conan Doyle’a, pojawiła się natomiast w pracach Sidney’a Pageta. Nadto rysowana jest ona w konkretnych scenach. Zgodnie z regułami noszenia owej czapki, pojawia się ona tylko wtedy, kiedy Wielki Detektyw przebywał poza miastem. Cała sytuacja doskonale pokazuje, jak wielki wpływ oprawa graficzna opowiadań zamieszczonych w „Strandzie” miała na rozumienie tekstu i w tym kontekście należy patrzeć na ilustracje w tym miesięczniku. Były to integralne elementy czytanego tekstu.
Patrząc na ilustrację z innej strony spójrzmy jeszcze raz do „Stranda”. Można było w nim znaleźć artykuły na różne tematy, takie jak opisy zwierząt żyjących w ZOO, ale także reportaże z parlamentu. Ta pierwsza seria – Zig-Zags at the Zoo Arthura Morrisona ilustrowana przez J. A. Shepherda jest o tyle ciekawa, że choć sam tekst jest popularnonaukowy i skierowany do osób żądnych wiedzy, to rysunki są żartobliwe i przepojone humorem. Co jeszcze ważniejsze dla naszych rozważań; zdarza się, że łamią one strukturę tekstu na stronie wchodząc na jego miejsce, przez co dwie równe kolumny liter są czasem „nadgryzane”, czy wręcz „poszarpane” przez rysownika. Bardzo dobrym przykładem jest jedna ze stron początkowych, na której tekst jest zbity w jedną szpaltę, która wychodzi spod rysunku biegnącego strusia i otoczona szkicem układa się w literę „Z”19. Oprócz tego, część rysunków układa się w krótsze opowieści, na przykład o polowaniu węża na żabę20. Zwierzętom Shepherd nadawał też cechy ludzi, prezentując choćby kangurzycę, jako starą służącą21. Druga wspomniana seria – From Behind the Speaker’s Chair, kieruje się w gruncie rzeczy podobnym założeniem. Tekst przedstawia nam różne ciekawe osoby z parlamentu i mniej lub bardziej niezwykłe zdarzenia, to wszystko ilustrowane jest humorystycznymi rysunkami pełnymi jednak szacunku wobec posłów. Innym ciekawym artykułem jest reportaż na temat różnych kształtów wiatrowskazów na dachach z odpowiednim materiałem graficznym w postaci szkiców ilustrujących poszczególne ich rodzaje znalezione przez dziennikarza w Anglii.
Ostatnią rubryką, którą da się wyróżnić w „Strandzie” są Beauties (Piękności), czyli dział prezentujący zdjęcia pięknych kobiet, oraz dzieci. Fotografie są umieszczone na tle rysunków, które przedstawiają różne gatunki kwiatów. Czasem na stronie znajduje się tylko jeden portret, czasem więcej i to rozmieszczonych w najprzeróżniejszy sposób. Co warto zaznaczyć, imiona modelek są podawane przy każdym zdjęciu.
Jeżeli już przeszliśmy do kwestii tożsamości, to wypada w tym miejscu dodać, że wydawca „Stranda” pamiętał podać ją odnośnie fotografów, tak więc każda z opublikowanych fotografii nie dość, że jest podpisane, to i znamy jego autora. Więcej, w przypadku niektórych twórców podano adresy kontaktowe. Często właśnie dział Beauties wygląda niczym reklama danego zakładu fotograficznego.
Jak widać „Strand” swoją stroną graficzną poza brakiem kolorów nie różni się drastycznie od dzisiaj istniejących pism. Zmienił się jedynie dobór zdjęć wynikający z upływu czasu, czy też zmiany gustu odnośnie urody kobiet. Reguła jednak pozostała po dziś dzień taka sama: publikuje się to, co jest niesamowite, co jest ciekawe. W tej kwestii pomimo stu lat nie doszło do żadnej zmiany paradygmatu. Obecnie można jedynie powiedzieć o sprawniejszym wykorzystaniu istniejących technik, oraz o wrażeniu wśród czytelników, że mają do czynienia z postępem, wynikającym z braku kontaktu z prasą i czasopismami sprzed lat. Realna zmiana nastąpiła, ale w kierunku odwrotnym od spodziewanego, doszło mianowicie do ograniczenia roli ilustracji przy publikacji tekstów literackich. Redaktorzy współcześnie wydawanych periodyków zajmujących się publikacją opowiadań, takich jak chociażby „Nowa Fantastyka”, uznają, że ilustracje spełniają tylko rolę suplementarną, czyli nie uzupełniają one tekstu. Nawet w nowej edycji „Stranda” rysunki są ledwie dodatkiem do treści, niepodpisanym i niewystępującym na taką skale – przykładowo w numerze IV z 2000 r.  nie ma ani jednej całostronicowej ilustracji22. Można powiedzieć, że w ciągu stu lat, w czasach „kultury obrazkowej”, „obraz” przegrał z tekstem przynajmniej na jednym polu.

 
 
 
 
 
 

 

Wszystkie numery Stranda dostępne w domenie publicznej można ściągnąć tutaj.

 

 
 

1 C. Willis, THE STORY OF THE STRAND, http://www.strandmag.com/hist.htm (widziano: 12 XII 2013)
2 http://en.wikipedia.org/wiki/Strand_Magazine (widziano: 12 XII 2013).
3 S. Sillars, The Illustrated Short Story. Toward a Typology, [w:] “The Art of Brevity: Excursions in Short Fiction Theory and Analysis”, pod red. P. Winther, J. Lothe, H. H. Skei, 2004, s. 70.
4 C. Willis, op. cit..
5 Angielski rysownik urodzony w 1860 roku, a zmarły w 1908, znany głównie z ilustracji do opowiadań o Sherlocku Holmesie, które to zlecenie uzyskał zresztą przez przypadek, gdy redaktor Stranda pomylił go z jego bratem, również rysownikiem, Walterem. Był on później wskazany przez Arthutra Conan Doyle’a do rysowania ilustracji do publikacji Psa Baskerville’ów w odcinkach na łamach Stranda w latach 1901-2. Za: http://en.wikipedia.org/wiki/Sidney_Paget. (widziano: 12 XII 2013).
6 C. Willis, op. cit..
7 The Strand Magazine. An Ilustrated Monthly, vol. V (January – June), pod red. G. Newnes, London, 1893 r., s. 321.
8 ibidem, s. 646-647.
9 ibidem, s. 327.
10 ibidem, s. 58.
11 ibidem, s. 56-57.
12 ibidem s. 473.
13 ibidem, s. 391.
14 ibidem, np. s. 280; 476.
15 ibidem, s. 25-34.
16 S. Sillars, op. cit., s. 71.
17 ibidem, s. 71.
18 Choćby w znaku: The Sherlock Holmes Society of London http://www.sherlock-holmes.org.uk/ (widziano: 12 XII 2013).
19 Strand, s. 35.
20 ibidem, s. 413.
21 ibidem, s. 468.
22 Jako ciekawostkę dodam, że w tym numerze można znaleźć wywiad z Michaelem Coxem, producentem serialu o Holmesie z Jeremym Brettem. Stwierdza on w nim, że wśród aktorów, którzy mogliby zagrać Holmesa widział Daniela Day-Lewisa, czy któregoś z Fiennesów. Co ciekawe, dodaje on, że za parę lat Jude Law będzie mógł zagrać Watsona! Interview Michael Cox by Andrew F. Gulli, “The Strand Magazine” 4 (2000), s. 32.

 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *