Lekarz w dżungli w poszukiwaniu młodej kobiety (Jungle Girl)

Pierwsza okładka. Majestatyczna, bardzo niewinna i słoniowata.
Pierwsza okładka. Majestatyczna, bardzo niewinna i słoniowata.

Edgar Rice Burroughs pisał nie tylko o przygodach Tarzana i kapitana Johna Cartera. W jego dorobku mamy bardzo różnorodne powieści, dziejące się we wszystkich możliwych światach. Nawet, o zgrozo, w jemu współczesnym Nowym Jorku. Jedną z mniej znanych, ale mimo wszystko ciekawą książką jest Jungle Girl, znana także pod tytułem The Land of Hidden Men. Opublikowana została pierwotnie w 5 częściach na łamach „Blue Book Magazine” w numerach od maja do września 1931 roku. Rok później na rynku pojawiła się w wersji książkowej przygotowanej przez Edgar Rice Burroughs Inc. Początkowy tytuł, czyli Jungle Girl w późniejszych wydaniach szybko ustąpił miejsca The Land of Hidden Men. Nim jednak się on przyjął – już w 1941 roku – na ekranach kin pojawiła się ekranizacja powieści pod oryginalnym tytułem. Był to standardowy 15 odcinkowy serial kinowy, który w rzeczywistości nie miał wiele wspólnego z materiałem źródłowym. Jak to często miało miejsce z ekranizacjami zachowano w praktyce tytuł. Było to zresztą częściowo zaplanowane przez producentów, gdyż pozwalało w przyszłości na ominięcie konieczności płacenia tantiem. Pozwoliło bowiem nakręcić taką kontynuacje, którą można było przedstawić jako w pełni oryginalne dzieło. Dzięki temu zyski z niej szły tylko do kieszeni producentów, którzy nie musieli się nimi dzielić z Burrroughsem i jego spadkobiercami. Jako ciekawostkę dodam, że jedna z bohaterek serialu doczekała się potem własnego, całkiem znaczącego, komiksu, o którym może kiedyś coś napisze. Podobnież, ani cent z jego sprzedaży nie trafił do Burroughsa.

Kiedyś to robiono seriale!
Kiedyś to robiono seriale!

Wracając jednak do powieści. Historia rozpoczyna się od zwiedzania przez Gordona Kinga, młodego absolwenta medycyny, Kambodży. Wyruszył on do tego kraju, aby douczyć się odnośnie różnych chorób tropikalnych. Nie był on zmuszony do rozpoczęcia praktyki medycznej od razu, gdyż posiadał odpowiednie środki finansowe pozwalające mu zachować dosyć dużą niezależność. W Stanach Zjednoczonych pozostawił bliską przyjaciółkę, Susan Anne Prentice. Chociaż bohater nie zdaje sobie sprawy z tego, to dla czytelnika jasnym jest, że mamy do czynienia z niespełnioną miłością. Ten wątek jest jednak przez Burroughsa jedynie zaznaczony. Możliwe, że początkowo miał on inne plany odnośnie rozwoju wydarzeń, albo ewentualnej kontynuacji.

W każdym razie King przebywa w Kambodży i postanawia pozwiedzać okoliczne dżungle, aby dotrzeć do ruin Angkor. Jego przewodnik jednakże bardzo szybko odmawia dalszego uczestniczenia w wyprawie, stwierdzając, że jest ona zbyt niebezpieczna. W związku z tym nasz dzielny bohater samotnie wyrusza w głąb dżungli będąc przekonanym, że bez problemów zdoła wrócić z niej do cywilizacji. Początkowo wszystko wygląda dobrze, a tygrysy żyjące w okolicy nie stanowią dla uzbrojonego w broń palną podróżnika żadnego zagrożenia. Jednakże po kilku godzinach wędrówki, kiedy postanawia on wrócić orientuje się, że nie wie którędy.

Nyoka, czyli tytułowe Dziewczę dżungli w wydaniu filmowym, była bardzo dzielną bohaterką komiksów.
Nyoka, czyli tytułowe Dziewczę dżungli w wydaniu filmowym, była bardzo dzielną bohaterką komiksów.

Co gorsza, tygrysy wraz z zachodem słońca z cichych i ukrytych towarzyszy zwiedzania zamieniają się w drapieżne bestie. Woda i jedzenie nie były wzięte z myślą o dłuższym pobycie w dżungli, stąd szybko się skończyły. Kolejne godziny, a potem dni sprawiają, że King powoli traci zmysły ze zmęczenia i odwodnienia. Wydaje mu się nawet, że widzi armie Khmerów ze słoniami prowadzącą na jednym z tych wielkich ssaków piękną, półnagą dziewczynę/młodą kobietę. Wkrótce potem, już całkowicie straciwszy siły widzi, jak starego mężczyznę atakuje wielki tygrys. Nasz bohater, całkowicie niekontrolujący siebie, widząc całe zajście i nie wiedząc, czy to wszystko dzieje się na prawdę, czy nie, strzela ze swojej strzelby w bestie i prawie natychmiast mdleje.

Niestety, albo też na szczęście, wszystkie te szalone rzeczy rzeczywiście miały miejsce. Dowiaduje się on tego, kiedy budzi się pod opieką Che i Kangrey, czyli pary zbiegłych niewolników z miasta Lodidhapura rządzonego przez trędowatego króla Lodivarmana, natomiast owym starcem, któremu dzielnie uratował on życie był kapłan Shiwy imieniem Vay Thon. Przez wdzięczność za uratowanie życia umieścił Kinga właśnie pod opieką tych niewolników. W zamian za zajęcie się jego wybawcą Vay Thon zobowiązał się do pomocy Che, Kangrey’owi i ich dziecku Uda.

Przez następnych kilka stron czytamy o powolnym dostosowywaniu się Kinga do sytuacji, poznawaniu przez niego języka Khmerów i życia w dżungli. Powoli opanowuje on nie tylko umiejętność walki dzidą, ale też orientuje się jak przeżyć w ekstremalnych warunkach, jakie panowały w lasach tropikalnych Kambodży. Pewnego dnia wyrusza on na polowanie, kiedy to ratuje tajemniczą dziewczynę przed atakiem tygrysa. Tym razem nie ma on broni palnej, ale za to rzutem dzidy – w ojczyźnie trenował rzut oszczepem – udaje mu się śmiertelnie ranić ową bestię. Okazuje się, że uratował w ten sposób Fou-tan. Była ona mieszkanką Phnom Dhek, która została porwana przez żołnierzy Lodivarmana i umieszczona w jego haremie. Miała najpierw dla niego tańczyć, a potem spędzić noc z chorym na trąd królem. Udało jej się jednak uciec, ale będąc mieszkanką miasta nie była w stanie sama poruszać się po dżungli. W tej sytuacji King, chociaż obcy, był tak na prawdę silniejszy i sprawniejszy, jeżeli chodzi o znajomość sztuki przetrwania. Nasz bohater postanawia razem z dziewczyną wrócić do Che i Kangrey’a. Niestety dla nich nim dotrą na miejsce zostają pojmani przez żołnierzy Lodivarmana. Oczywiście będziemy mieć do czynienia z kolejną ucieczką, King odkryje niezwykłą prawdę dotyczącą Lodivarmana i jego choroby. Będzie też miłość, bo bohater zakocha się w Fou-tan. Na kartach powieści znajdzie się także miejsce na odpowiednią ilość przemocy, która pobudzi krew w żyłach czytelników.

Frazetta, czy trzeba coś jeszcze mówić? Może tylko zapytać o szympansa, ale chyba nie wypada.
Frazetta, czy trzeba coś jeszcze mówić? Może tylko zapytać o panterę, ale chyba nie wypada.

Jungle Girl nie jest arcydziełem i raczej też ciężko uznać ją za równą względem cyklu o Barsoom, ale za to jest bardzo przyjemnym czytadłem. Zwraca uwagę fakt, że jak na lata 30-te wyobrażenie na temat „tubylców” jest nadzwyczaj pozytywne. Chociaż są krwawi i poniekąd nieokrzesani, to jednak nasz bohater nie tylko zazna z ich strony pomocy, ale także zorientuje się, że to jest właśnie życie dla niego. Czytelnik może oczywiście narzekać na pewną naiwność, oraz w gruncie rzeczy bardzo skrótowe opisy, tak, że trudno sobie wyobrazić pewne scenerie, w których toczy się akcja. Jednak dzięki wystarczającej ilości różnych wydarzeń nie mamy czasu zastanawiać się nad takimi szczegółami. Burroughs doskonale opanował wykorzystywanie schematu i ani na chwile nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Po zakończeniu lektury aż chce się sięgnąć po kolejną powieść tego autora, aby zabić nudę szarej egzystencji. Kambodża, to nie Mars, ale czasem i ona wystarczy.

 
 
 
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *