Kronika i zabawa

Plakat bez znaków szczególnych. Poza trzema latającymi osobami, ale to się zdarza.
Plakat bez znaków szczególnych. Poza trzema latającymi osobami, ale to się zdarza.

Rokrocznie powstaje bardzo wiele filmów. Czasem są one skromnymi produkcjami, które przemykają się przez ekrany i nikt na nie nie zwraca uwagi, kiedy indziej stają się one zaskakującymi sukcesami kasowymi. Nie ma w tym żadnych reguł, rządzi tym przypadek, który kompletnie nie ma związku z jakością filmu. Przykładem zaskakującego sukcesu tak komercyjnego, jak i jeżeli chodzi o recenzje jest Kronika. Film Josha Tranka do scenariusza Maxa Landisa (syna tego Landisa) był dużym zaskoczeniem dla wszystkich. Zarobił znacznie więcej pieniędzy niż zakładało to studio Foxa, co nie zdarza się często.

Zebrał także całkiem dobre recenzje, co w przypadku filmu nakręconego w konwencji „found footage” jest już całkowitym zaskoczeniem. Znalezione nagrania są całkiem modnym typem filmów, gatunek ten we współczesnym kinie wiązać należy z Blair Witch Project (wcześniejsza fala po Cannibal Holocaust była zdecydowanie krótkotrwała). Od czasu tego horroru o grupie ludzi szwendających się po lesie rokrocznie pojawia się przynajmniej jeden film, który charakteryzuje się tym, że udaje prawdziwe wydarzenia. Wydaje się, że ta koncepcja zdobyła sobie pewną wierną widownie, ale większość filmów tak charakteryzowanych nie da się oglądać. Wynika to z wielu czynników, podstawowym jest to, że są one potwornie niewiarygodne. Nie żyjemy w czasach, kiedy ludzie nagrywali tyle video. W sytuacji, kiedy japoński turysta nie wraca do siebie z kilkudziesięcioma godzinami nagrań z wakacji w Europie, to nie ma, co liczyć, że „europejczyk” w ciągu czasu filmu nagrałby tyle materiału, które odpowiadałoby całej pełnokrwistej historii. Drugim problemem jest montaż. Dla każdego człowieka, który widział film z tego gatunku dziwnym wydaje się od razu, że z wycieczki do parku powstaje koherentna fabuła na temat potworów i innych spraw. Poza tym konwencja znalezionego nagrania wymusza rezygnacje z wielu typowo filmowych ujęć.

Mając to wszystko w pamięci zastanawiać musi sukces Kroniki. Pewnym jego wytłumaczeniem jest opisanie fabuły. Historię trójki nastolatków obserwujemy z perspektywy Andrew Detmera. Ten młody chłopak wychowywany jest przez uzależnionego od alkoholu ojca, byłego strażaka i śmiertelnie chorą matkę. Jego dom nie jest najprzyjemniejszym miejscem, a do tego dochodzi szkoła, w której jest pogardzany. Jest on typowym bohaterem filmów młodzieżowych, poniżanym i samotnym. Utrzymuje on kontakt jedynie ze swoim kuzynem Mattem, który pewnego razu zaciąga go na imprezę. Andrew od pewnego czasu wszędzie targa ze sobą kamerę i tak też jest na owej imprezie. Nie wychodzi mu ona na zdrowie, gdyż jeden z obecnych na niej chłopaków jest zazdrosny o swoją dziewczynę i go uderza/policzkuje, kiedy widzi, że Andrew ją nagrywa.

Przed budynkiem, gdzie odbywała się impreza Andrew próbuje dojść od siebie, wtedy też jest trochę siłą zabrany przez Steve’a, jednego z najpopularniejszych chłopaków w szkole, do pobliskiego lasu. Okazało się, że Matt i chłopaki znaleźli coś dziwnego w lesie. Wszyscy sobie poszli i tylko ta trójka postanawia sprawdzić, czym jest to „coś”. Chodzi o dziwną dziurę w ziemi, z której unosi się dym, a która powstała po upadku „czegoś”. Schodzą razem i odkrywają na miejscu dziwny świecący obiekt. Nie wiedzą, z czym mają do czynienia i nim będą mogli się dowiedzieć dochodzi do czegoś w rodzaju eksplozji. Udaje im się uciec, ale coś dziwnego się z nimi stało. Tajemniczy obiekt dał im umiejętność telekinezy.

Jak to w przypadku młodych ludzi, początkowo używają jej tylko, aby robić głupie dowcipy w rodzaju zaatakowania chłopca w supermarkecie przy użyciu pluszowego misia. Z czasem odkrywają, że dzięki ćwiczeniu mogą robić coraz większe rzeczy. Najpierw ledwo podnosili przedmioty, potem mogli poruszać samochodami, w końcu też opanowali umiejętność latania. Każdy z nich w różnym stopniu kontroluje swoje umiejętności. Najsilniejszym z nich jest Andrew. Jednak z wielką siłą idzie też odpowiedzialność. Nasi bohaterowie nie zdają sobie jednak z tego sprawy, dla nich jest to tylko sposób na zabawę. Do czasu aż dojdzie do tragedii.

Film Tranka jest dosyć prosty, jeżeli chodzi o fabułę. W praktyce już po tym skrócie można dojść do wniosku jak się on skończy. Pomimo tego jest on całkiem przyjemny w oglądaniu. Duża w tym zasługa aktorów, którym udało się wiarygodnie wcielić w postacie młodych chłopaków, którzy chcą się tylko bawić. Sama metoda nakręcenia filmu nie przeszkadza, choć w gruncie rzeczy jest ona niepotrzebnym dodatkiem. Co ciekawe, twórcy wykorzystali fakt, że mamy do czynienia z telekinezą i nasi bohaterowie poruszają kamerami dzięki sile umysłu. Pozwala to na stosowanie wielu nietypowych i ciekawych ujęć, ale też i bardzo klasycznych filmowych panoram, które normalnie nie byłyby możliwe w filmie o znalezionym nagraniu. Trzeba także przyznać twórcom, że dosyć umiejętnie ukryli Johannesburg, tak, że wygląda on niczym Seattle. Muzyka w filmie nie przeszkadza, ma swoje momenty, ale znowuż nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnego utworu. W miarę typowa ścieżka dźwiękowa.

Czy w związku z tym warto zobaczyć Kronikę? Wydaje mi się, że tak. Pomimo banalności fabuły i jej prostoty, a może dzięki temu, jest to bardzo przyjemny film. Pozwala na chwile oderwać się od rzeczywistości. Miejscami jest on smutny, miejscami zabawny, ale dzięki dobremu tempu ani razu nie jest nudny. Mamy tutaj oczywiście do czynienia z ogranymi schematami smutnego outsidera w szkole, który jest gnębiony przez otoczenie, a także ma problemy w domu. Każdy z nas widział przynajmniej jeden tego typu film, przy czym tenże outsider dostawała inną moc w każdym z nich. Raz stawał się wilkołakiem, innym razem Magneto. Tak to jednak bywa z kinem, że raz na jakiś czas przyjemnie jest powtórzyć sobie znany doskonale schemat fabularny. Zobaczyć coś, co już widzieliśmy. Tak jest i tym razem.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

2 comments

  1. Pani Recydywa says:

    Widzę, że kolejna zmiana grafiki – tylko proponuję żeby linki po prawej stronie były trochę ciemniejsze – jasno-niebieski trochę za bardzo zlewa się z szarym.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *