Białowłosy wojownik na drodze do cyfrowej bestii i skórzanego gorsetu (Beowulf 1999)

 

Hiszpański plakat pokazuje doskonale tandetność produkcji.
Hiszpański plakat pokazuje doskonale tandetność produkcji.

Pierwsza część filmowego Mortal Kombat okazała się zaskakującym sukcesem. Był on tym większy, że film został oparty na grze komputerowej, jego reżyser był praktycznie nieznany, a budżet był stosunkowo skromny, jak na film fantasy. Poza tym główne role w filmie grali aktorzy, o których nikt nie wiedział, że żyją. Jeżeli ktoś kogoś kojarzył, to standardowego chińskiego złego telewizyjnego, czy dziewczynę Bonda, która niczym wielkim się nie zapisała w pamięci widzów. Na tym tle jedyną znaną twarzą był Christopher Lambert. Pomimo tego film nie dość, że zwrócił się po pierwszym weekendzie, to zarobił wystarczająco dużo, aby na bazie tego sukcesu nie tylko powstała kontynuacja, ale i serial telewizyjny.

 

Producencie będąc pod wrażeniem wyników kasowych postanowili iść za ciosem i zrobić podobny film, ale tym razem nie oparty na licencji. Nie musieli w ten sposób dzielić się z nikim zyskami. Trzeba jednak znaleźć dobry materiał wyjściowy. Książki kosztują, ale jest na szczęście domena publiczna i wielkie klasyki. Jednym z takich dzieł jest Beowulf. Staro-angielski epos opowiadający o dzielnym wojowniku, który zostaje czempionem króla, a potem sam zdobywa tron. Na końcu jednak jego pycha sprowadza na królestwo zagładę. Tekst jest stosunkowo prosty, a i aż zaskakujące jest, że stał się on podstawą kilkudziesięciu książek naukowych rozważających różne elementy opowieści. Jest to chyba jeden z najczęściej badanych tekstów, tak przez literaturoznawców, jak i historyków.

Mamy wielkie dzieło światowej literatury, które chcemy przerobić na film. Producenci uznali, co trzeba zaznaczyć, że elementem odpowiadającym za sukces kasowy Mortal Kombat była dziwna stylistyka niedookreślonego fantasy. Stąd też w przypadku Beowulfa podjęto decyzję o przeniesieniu opowieści w jakiś dziwny świat. Mamy do czynienia z rycerzami i ludźmi w zbrojach, ale też z zastąpieniem pochodni palnikami gazowymi – dokładnie takimi, jak w kuchenkach. Pomysł trzeba przyznać ciekawy, ale można odnieść wrażenie, że był on prowadzony bardzo niekonsekwentnie. Nie mamy żadnej nowocześniejszej broni, czy też tak na prawdę jakiejś technologii poza palnikami. Wydaje się, że świat i scenografia powstawały na zasadzie dodawania kolejnych pomysłów do scenariusza. Nie stała za tym żadna głębsza myśl próby wykreowania koherentnej rzeczywistości.

Tym mocniej to widać w fabule. Zamek, w którym dzieje się akcja otoczony jest przez tajemniczą armię, która zabija każdego, kto próbuje się wycofać z niego. Nie za bardzo wiadomo jednak, jaki jest cel tej armii? Czy chce zająć zamek, czy też może tylko wybić jego mieszkańców? W każdym razie na terenie zamku grasuje potwór, który po kolei zabija jego mieszkańców. Nie chce on jednak walczyć z królem, co ostentacyjnie stwierdza. Dodajmy, że jest to dosyć tandetna grafika komputerowa, której bardzo ciężko jest się przestraszyć. Poziomem przypomina ówczesne gry komputerowe z renderowaną animacją. Film pokazuje następnie, jak na zamek dociera tajemniczy mężczyzna o białych włosach. Nie jest to jednak Geralt z Rivi, a Beowulf grany przez Christophera Lamberta. Ubrany w skórzany kombinezon ma ze sobą zestaw różnych broni i zabawek przywodzących na myśl średniowiecznego Jamesa Bonda. Jego celem jest zabicie bestii.

 

Jedna z tych puszek, to król. Co ciekawe Grendel radzi sobie bez otwieracza.
Jedna z tych puszek, to król. Co ciekawe Grendel radzi sobie bez otwieracza.

Na zamku wita go skromna ekipa obrońców dowodzona przez lekko psychopatycznego Rolanda (w tej roli Götz Otto). Poza nimi za murami chronią się kobiety i dzieci. W tym gronie mamy także ważną postać córki króla. Jest ona dosyć oczywistym typem bohaterki. Piękna, silna, czyli w sam raz na ukochaną głównego bohatera. Charakteryzuje się też strojem bardzo silnie podkreślającym jej dekolt. Na tym jednak nie koniec kobiet na ekranie. Jak zapewne pamiętają ci, którzy czytali Beowulfa bestia, której na imię Grendel, ma matkę. W filmie jest ona czymś w rodzaju ducha zamku. Trzeba od razu zaznaczyć, że aktorka ma tak na prawdę jeden jedyny cel swojej egzystencji na taśmie filmowej. Wspomniałem o córce króla, ale też i o tym, że mamy do czynienia z filmem z Lambertem. Aktor ten ewidentnie przez pewien czas miał w kontrakcie zapis, że w każdej produkcji, w której grał, musiał mieć scenę erotyczną z ładną młodą aktorką. Tutaj mamy niespodziankę, tak na prawdę chyba jedyną w całym filmie. Lambert, a co za tym idzie córka króla, nie mają sceny małego tête-à-tête. Beowulf, jest filmem, który dostał amerykańska kategorię R, czyli coś pomiędzy naszym „od 16”, a „od 18 lat”. Dużo przemocy nie ma, krew nie leje się strumieniami. Stąd jedyną metodą na zdobycie tej kategorii wiekowej, która pozwoliłaby sprzedawać film, jako „odważny” był dodanie scen nagości. Tutaj na szczęście dla producentów mamy właśnie matkę Grendela. Nie dość, że ubiera się ona w strój przypominający firankę, to na dodatek przychodzi ona do śpiącego króla, po czym zaznaje z nim przyjemności cielesnej. Ona wije się przerażająco, a król ma wyraz twarzy, jakby śnił o przypalonej jajecznicy.

 

Bójcie się, to jest prawdziwa twarz modelki Playboya. Przynajmniej według twórców Boewulfa.
Bójcie się, to jest prawdziwa twarz modelki Playboya. Przynajmniej według twórców Boewulfa.

Pisze o tym nie dlatego, że te sceny są jakoś specjalnie ważne dla fabuły filmu. Pokazują jednak przerażającą tandetność całej produkcji. Podobnie sceny walki z Beowulfem skaczącym niczym Xena i kopiącym nogami kaskadera wzbudzać mogą tylko rozbawienie. Scenariusz niby jest, ale tak jakby go nie było. Aktorzy są bardziej drętwi niż Keanu Reaves, a do tego w tle leci nam Juno Reactor. Zaznaczmy, to nie jest zły zespół, ale wybór utworów został chyba dokonany na zasadzie, im mniej utwór pasuje, tym ma większe szanse być wykorzystanym.

Mamy oto bardzo zły film, który wszędzie ma braki. Pokazuje on bardo dobrze upadek Lamberta, który nigdy nie był jakimś super popularnym aktorem, ale w porównaniu do Beowulfa nawet Nieśmiertelny 3 jest dobrą produkcją. Nic dziwnego, że reżyser nie nakręcił już potem żadnego nowego filmu. Jedyne, dla czego warto obejrzeć film, to parę pomysłów, takich jak palniki gazowe. Jednak, jeżeli nie potrzebujemy jakieś dziwnej rzeczy do sesji RPG, lub nie mamy ochoty zapoznać się z kinematografią klasy B, to radziłbym zwrócić uwagę na inne produkcje.

 
 
 
 

3 comments

    • hihnttheadmin says:

      Jezeli lubisz zle filmy, to moze byc dobry wybor, przy czym ostrzegam, to nie jest tak zabawny zly film jak Dracula 3000, czy podobne.

Leave a Reply to hihnttheadmin Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *